ekoedukacja-Agata 1Jeżeli chcemy ochronić cokolwiek z polskiej przyrody i oczyścić atmosferę miast, potrzebna jest edukacja od podstaw – zdają się mówić wszyscy. Nie widać natomiast pomysłów i projektów pokazujących, gdzie i jak edukację ekologiczną realizować w praktyce - pisze Kasper Jakubowski. REFA startuje z nowym projektem ekoedukacji pokazując, jak nieużytki miejskie i zagrożone zabudową cenne tereny mogą być miejscem spotkań mieszkańców z przyrodą. Nie tylko okazjonalnie, ale na co dzień. - To pomysł jak poprzez oswojenie na nowo dzikich miejsc, możemy przeciwdziałać deficytowi kontaktu z naturą. A spędzamy w niej coraz mniej czasu - dodaje.

Przysłuchując się m.in. debacie na temat katastrofalnej wycinki drzew trudno nie oprzeć się wrażeniu, że polskie społeczeństwo w coraz większym stopniu jest odseparowane od przyrody. Widoczna u niemałej części ludzi biofobia wynika nie tylko z niskiej świadomości ekologicznej. Problemem rzadko uświadomionym jest deficyt kontaktu z przyrodą. Coraz mniej czasu przebywamy i odpoczywamy w przyrodzie, nie rozumiemy zachodzących w niej procesów, nie czujemy niej. Do wyjątków należą dzieci spędzające czas wolny na nieskrępowanej zabawie na zewnątrz. A to, z jaką przyrodą mamy do czynienia na co dzień i ile w niej przebywamy, określa nasze społeczne podejście do szeroko rozumianej ekologii w znacznie większym stopniu niż wiedza o amazońskim lesie tropikalnym, czy umierającej rafie koralowej.

Coraz mniej czasu przebywamy i odpoczywamy w przyrodzie, nie rozumiemy zachodzących w niej procesów, nie czujemy niej. Do wyjątków należą dzieci spędzające czas wolny na nieskrępowanej zabawie na zewnątrz

Homo urbanicus

Wiek XXI nazywany jest dekadą miast i urbanizacji. W polskich miastach mieszka ponad 60% ludzi. W Wlk. Brytanii – 80%. Żyjemy też w nowej epoce geologicznej – w antropocenie. Jak przyznają naukowcy z prestiżowego ośrodka naukowo-badawczego ze Sztokholmu, ochrona przyrody rozstrzygnie się do końca wieku w miastach. Tymczasem, dla zamieszkujących w nich mieszkańców pojęcie przyrody, różnorodności biologicznej, ale i pożywienia stają się coraz bardziej abstrakcyjne. Być może właśnie przegrywamy szansę, aby następna generacja za 15-20 lat miała bardziej pro-środowiskowe i odpowiedzialne nastawienie. Już dzisiaj warto pomyśleć, jak przezwyciężać lęki dzieci i rodziców coraz szczelniej odgradzające nas od naturalnego świata. Jak organizować przestrzenie publiczne w miastach, aby kontakt z przyrodą był ułatwiony, a nawet zintensyfikowany w zasięgu codziennej, pieszej dostępności. Jeżeli chcemy ocalić naturalny ekosystem Puszczy Białowieskiej i inne cenne tereny, musimy ocalić i udostępnić (przybliżyć) te „małe Puszcze Białowieskie", miejskie „Amazonki" i kaniony w granicach terenów zurbanizowanych. Ale też nieużytki i rosnące na nich drzewa traktowane nieraz jako rezerwa pod inwestycje, a nie potencjalne parki z naturalnego rozwoju, czy przestrzenie edukacyjne dla dzieci. Nie jest to jedynie kwestia estetyki, komfortu psychicznego i jakości życia, ale przetrwania homo urbanicus.

Jeżeli chcemy ocalić naturalny ekosystem Puszczy Białowieskiej i inne cenne tereny, musimy ocalić i udostępnić (przybliżyć) te „małe Puszcze Białowieskie", miejskie „Amazonki" i kaniony w granicach terenów zurbanizowanych. Ale też nieużytki i rosnące na nich drzewa

Terapeutyczna rola natury w mieście

Autorzy głośnego, brytyjskiego raportu „Natural Thinking" podkreślają regeneracyjne znaczenie przyrody. Najczęściej w tym kontekście przywołuje się badania H. Ulricha (1984). Pacjenci po operacjach szybciej dochodzili do siebie, zażywali mniej leków przeciwbólowych i mieli lepsze wyniki badań mając widok drzew za oknem niż ścianę następnego budynku. Dzisiaj wiadomo więcej o zależnościach pomiędzy kreatywnością a doświadczaniem przyrody od najmłodszych lat. Coraz więcej jest twardych danych liczbowych pokazujących terapeutyczne oddziaływanie przyrody, jej widoku i czasu, jaki spędzamy w zielni. Todd Christopher („The Green Hour", wyd. Trumpeter, 2010) analizując kilkadziesiąt opublikowanych badań na temat wpływu środowiska przyrodniczego na nasze życie, pisze, że potrzebna jest minimum jedna „zielona" godzina (one green hour) dziennie na kontakt z przyrodą. Jest to niezbędne dla rozwoju psycho-fizycznego, intelektualnego, emocjonalnego czy duchowego zarówno dzieci, jak i dorosłych. Niezależnie, czy będzie to czas spędzony w podmiejskim lesie, na łące, nieużytku miejskim, ogrodzie, czy osiedlowym skwerze.

Zdaniem naukowców potrzebna jest minimum jedna „zielona" godzina  dziennie na kontakt z przyrodą. Jest to niezbędne dla dzieci, jak i dorosłych

Syndrom deficytu przyrody

O tym jak przywrócić fenomen, jakim jest dzisiaj dziecko na łonie przyrody zastanawia się Richard Louv, autor bestsellerowej książki „Ostatnie dziecko lasu" (Warszawa, 2014). Sformułował pojęcie „syndromu deficytu natury", czyli szeregu deficytów rozwojowych u dzieci, a jako jedno ze źródeł wymienia brak regularnego kontaktu z przyrodą. Jak podkreśla Louv, potrzebujemy przyrody w takim samym stopniu, jak pełnowartościowego pożywienia, czystego powietrza, czy odpowiedniej liczby godzin snu. W Polsce odbyło się na ten temat kilka cennych konferencji z udziałem specjalistów, praktyków i zarządców zieleni miejskiej. Wynika z nich, że zbyt mało uwagi poświęcamy edukacyjnej roli przyrody miasta. Nie wdrażamy także rozwiązań projektowych i programów edukacyjnych z powodzeniem stosowanych w innych państwach. Jak przyznają edukatorzy terenowi, zdarza się, że w zajęciach uczestniczą dzieci z miast w wieku dziesięciu lat, które nigdy były... w lesie.

Badania naukowców pokazują, że brak kontaktu dzieci z przyrodą odpowiada za szereg deficytów rozwojowych

Dla części przedszkoli wyzwaniem staje się samo wyjście na zewnątrz w okresie jesienno-zimowym nie tylko przez panujący okresowo smog. Zgodnie z podstawą programową 20% czasu dzieci muszą spędzać na zewnątrz. Problem jest jednak wilgoć, zimno, wiatr, brud, a najczęściej wygoda rodziców, złe ubranie i obuwie. W polskim systemie edukacji brakuje miejsc, gdzie dzieci będą mogły poznawać naturę przez jej bezpośrednie doświadczanie wzbogacone informacją. A nie wyłącznie przez pryzmat szkolnej, suchej wiedzy biologicznej „zza szyby", czy ekranu tableta. Coraz częściej potrzebne jest ponowne „oswajanie" dzikiej przyrody, wyzwalające rodziców z wielu lęków, ale też zarażenie dzieci fascynacją i pasją obcowania z nią. A brak emocjonalnego kontaktu z przyrodą utrudnia rozmowę z dziećmi o rzeczach najważniejszych: o wartościach, przemijaniu, śmierci, logice życia, budowaniu relacji, czy ludzkiej współodpowiedzialności.

Komunikat, jaki otrzymuje człowiek od najmłodszych lat jest następujący: „nie przywiązuj się!" – „nie oddawaj niczemu całkowicie". Nie ma pewności, czy zapamiętane drzewo, ukochana łąka, lasek, sad, strumyk, staw nie znikną lub nie zostaną przysypane warstwą gruzu, kiedy następnym razem będziemy tamtędy przechodzić lub przejeżdżać

Nie pomaga także inercja i wadliwość systemu planowania przestrzennego. Dzika, wiejska i podmiejska przyroda stopniowo zwija się z krajobrazu naszych miast zastępowana sterylnymi trawnikami, nowymi blokami, infrastrukturą. Komunikat, jaki otrzymuje człowiek od najmłodszych lat jest następujący: „nie przywiązuj się!" – „nie oddawaj niczemu całkowicie". Nie ma pewności, czy zapamiętane drzewo, ukochana łąka, lasek, sad, strumyk, staw nie znikną lub nie zostaną przysypane warstwą gruzu, kiedy następnym razem będziemy tamtędy przechodzić lub przejeżdżać. W niektórych dzielnicach polskich miast tempo inwestycji jest tak wielkie, że trudno jest się przywiązać do jakiegokolwiek miejsca. Jedną z barier dla zrównoważonego rozwoju staje się zatem deficyt emocjonalnej więzi z krajobrazem. Jaki „obraz kraju" wyniosą z dzieciństwa nasze dzieci?

Nowoczesne przestrzenie edukacyjne

Zrozumiały ten problem państwa zachodnie na własnych błędach i od lat inwestują w wielofunkcyjne, rodzinne ośrodki edukacji ekologicznej oraz centra dla zwiedzających w miastach. W Polsce tego typu ośrodki zakładane są przeważnie w parkach narodowych. Z racji oddalenia wykorzystywane są przez mieszkańców miast okazjonalnie. Na potrzebę ich zakładania w centrach i na obrzeżach miast wskazują m.in. brytyjskie rozwiązania, które z fazy interesującego eksperymentu stały się standardem. Zwykle obiekty edukacyjne lokalizowane są przy wejściu na wartościowe przyrodniczo tereny, pozwalając zatrzymać dużą część zwiedzających.

Ochrona wespół z kompleksowym udostępnieniem przyrody na cele edukacyjne jest popularną tendencją w miastach zachodnioeuropejskich

Ośrodki te zaspokajają także bardziej prozaiczne potrzeby odwiedzających. Ważne jest to, że w części finansują się same. Nawet 30% przychodów pochodzi z wynajmu pomieszczeń, wydarzeń towarzyszących i małej gastronomi. Lejtmotywem funkcjonowania ośrodków edukacyjnych jest triada „3R": ograniczać (reduce), odzyskać (reuse), przetworzyć (recycle). Często dodaje się dwa nowe kryteria: odnowy (renew), czyli emocjonalnej i duchowej więzi ze środowiskiem przyrodniczym oraz kreacji (re-create), czyli odbudowy zniszczonych ekosystemów. O tym, że nie jest to ekologiczna utopia wskazują liczby. W samym tylko w Londynie funkcjonuje kilkanaście takich ośrodków, w całej Wlk. Bytanii już ponad 50. Polskie miasta zostały daleko w tyle w zakładaniu wielofunkcyjnych przestrzeni edukacyjnych i udostępnieniu najcenniejszych przyrodniczo terenów.

Warto podkreślić, że rozwijanie oferty edukacyjnej nie dotyczy wyłącznie obszarów o najwyższych walorach przyrodniczych. Przykładem może być dawny londyński poligon wojskowy, a dzisiaj teren chroniony: Rainham Marshes. Poprzez system kładek, schronów obserwacyjnych, przystanków edukacyjnych znakomicie udostępniono część terenu. Na większości priorytetem jej ochrona przyrody, natomiast umożliwia się obserwacje ze specjalnie zaprojektowanych platform. Okazuje się, że tereny podmokłe w miastach mogą być interesujące i zachęcać do kilkukrotnych wizyt w okresie lęgowym, czy migracji ptaków. Z kolei londyńskie osiedle Millenium Village zaprojektowane zgodnie z zasadami zrównoważonego rozwoju uzupełniono o park ekologiczny założony od podstaw na poprzemysłowym terenie. Odtworzone mokradła i łęgi stały się przestrzenią dla nowej aktywności mieszkańców, poznawania przyrody, edukacji i ochrony czynnej (np. koszenie), angażując i integrując lokalne społeczności.

To, czego chronicznie brakuje w polskich miastach to infrastruktury edukacyjnej pozwalającej przybliżyć wiedzę o ekosystemach i oferowanych korzyściach (tzw. usługach ekosystemów) i minimalizować negatywne oddziaływanie na roślinność (np. przez kładki i pomosty ponad terenem). Dużą rolę odgrywają nośniki informacyjne i multimedialne pozwalające zinterpretować użytkownikom krajobraz i zachodzące w nim procesy. Warunkiem jest, że będą autentyczne i uniknie się pokusy nadmiaru, sztuczności, czy disnejlendyzacji eksponowanej przyrody.

'Smart city' bez 'smart nature'?

Wniosek jest jasny: dziedzictwo przyrodnicze miast trzeba odpowiednio zabezpieczyć, rozwijać i udostępnić. Konieczne jest także poszukiwanie alternatywnych rozwiązań i środków na ten cel. Począwszy od innowacyjnych programów edukacji szkolnych, przez rozwijanie oferty edukacyjnej i udostępnianie konkretnych terenów, po zakładanie lokalnych centrów edukacji edukacyjnej. W połączeniu z kompleksowym urządzeniem terenu i wzbogaceniem go o nośniki informacyjne podnoszą standard zwiedzania oraz warunki dla obserwacji fauny i flory. Edukacja ekologiczna prowadzona w już założonych, wypielęgnowanych parkach ma swoje ograniczenia programowe i przestrzenne. Także tradycyjna architektura krajobrazu wiąże się z powstawaniem terenów zieleni sterylnych pod względem biologicznym i wymagających dużych zasobów na ich utrzymanie. W miastach europejskich widoczna jest coraz większa tendencja do ponownego wprowadzania elementów przyrody w zdegradowane obszary zabudowane. A uzupełnieniem dla zadbanej zieleni urządzonej – parków, skwerów i ogrodów mogą być nowe kategorie parków projektowane tak, aby były dzikie a jednocześnie bezpieczne.

Do roku 2017 żadne polskie miasto nie doczekało się realizacji ośrodka edukacji ekologicznej, aby udostępnić unikatowe na tle innych miast ekosystemy miejskie

Szansą są więc inteligentne („smartowe") i prośrodowiskowe inwestycje w miejską przyrodę, pozwalające spędzać w niej więcej czasu i korzystać z bogatej oferty edukacyjnej. Do roku 2017 żadne polskie miasto nie doczekało się realizacji ośrodka edukacji ekologicznej, aby udostępnić unikatowe na tle innych miast ekosystemy miejskie, rzadkie gatunki, współczesne ich zagrożenia i konieczne działania ochronne. Nie powstały także tzw. zielone sale pozwalające na terenowe zajęcia lekcyjne, przybliżające bioróżnorodność słabopoznanych siedlisk, np. podmokłych. Nie zaczęto też budowy „zielonego Kopernika", bogatego w multimedia i pokazującego w sposób interaktywny i efektowny procesy zachodzące w przyrodzie. O tym, jak funkcjonują tego typu przedsięwzięcia można przekonać się na przykładzie londyńskiego Wetlands.

Zakrzówek i co dalej?

Interesującą propozycją były koncepcje ośrodków edukacji ekologicznej zaproponowane w pracach konkursowych na park na Zakrzówku. Pomysł, aby obiekt o takiej funkcji był przedmiotem konkursu wyszedł z inicjatywy krakowskich NGOs reprezentujących stronę społeczną. Przynajmniej część z zaproponowanych przez kreatwynych projektantów rozwiązań mogłaby znaleźć uzasadnienie w innych lokalizacjach. W ich powstawaniu, funkcjonowaniu i pozyskaniu środków finansowych powinny uczestniczyć organizacje pozarządowe. Czy po latach zaniedbań, w budżetach przeznaczonych na zieleń i nowe inwestycje znajdzie się więc miejsce na nowoczesną edukację ekologiczną?

Pierwotnie tekst ukazał się na portalu: krknews.pl

Kasper Jakubowski

architekt krajobrazu, aktywista miejski, sekretarz REFA.Obecnie doktorant na Wydziale Architektury Politechniki Krakowskiej. Przedstawiciel REFA w Komisji Dialogu Obywatelskiego ds. Środowiska w Krakowie. Autor licznych publikacji na temat ekologii miasta, edukacji ekologicznej w zieleni miejskiej i prośrodowiskowych tendencji w projektowaniu terenów zieleni. Koordynator rozpoczynającego się projektu edukacji ekologicznej REFA w miastach finansowanego ze środków WFOŚiGW w Krakowie.

ekoedukacja-Agata

Zadanie finansowane ze środków Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Krakowie.

wfosigw-logotype-modyf2