Trwa czas Wielkiego Postu. Inny niż zwykle, bo to czas zagrożenia nieznanego urodzonym w drugiej połowie XX wieku pokoleniom. Dawniejsze dobrze to zagrożenie znały. „Od powietrza, wody, ognia i wojny wybaw nas, Panie”. Na pierwszym miejscu, bo najbardziej groźne, było „powietrze”, czyli zaraza. Taki śpiew płynął, gdy ludzie umierali na cholerę, dżumę, ospę, dur brzuszny. Setki milionów ludzi. Straszne czasy zarazy. Ta modlitwa w wielu miejscach na Ziemi płynie i teraz i pojawia się pytanie, czy to już może próg apokalipsy, początek końca czasu, próg zbawienia.
To ostateczne pytanie pewno było takie samo zarówno dawniej, jak i dziś, ale już refleksje, które mu towarzyszą, mogą być inne. Myślę, czy w dawnych czasach dotyczyły one bardziej osobistych spraw. Zadając sobie i Bogu pytanie: „dlaczego?”, ten dawniejszy człowiek być może czuł się mniej winny, a pytając: „co robić?” – był bardziej bezradny.
Obawa, jaką mamy, może jednak wcale nie być mniejsza niż dawniej, choćby dlatego, że więcej wiemy o świecie, sprawniej prognozujemy i o wiele bardziej jesteśmy od siebie uzależnieni. Kiedy piszę te słowa (23.03.2020 r.) na świecie umarło już blisko 15 tysięcy osób, zakażenie zdiagnozowano u ok. 245 tysięcy i epidemia nadal się rozszerza. Wielka część ludzkości, nawet jeżeli potrafimy zarazę powstrzymać, zagrożona będzie bytowo, gdyż załamuje się przemysł, finanse, handel. Strach myśleć o miejscach, gdzie ludzie żyją w skrajnej biedzie, stłoczeni w obozach dla uchodźców, w slumsach, o ludziach w krajach, gdzie służba zdrowia prawie nie istnieje, a żeby umyć ręce, trzeba stać kilka godzin w kolejce do kranu… z zimną wodą. Co z ludźmi niepełnosprawnymi albo obłożnie chorymi w domach, co z dziećmi w sierocińcach? Strach myśleć, co będzie ze zwierzętami w hodowlach, a nawet z naszymi ulubieńcami, gdyby przyszły najgorsze czasy. To też czujące Boże istoty. Żyjemy dzięki nim. Ja nigdy o nich nie zapominam.

Mamy teraz powszechnie dostępny dowód nie tylko na to, że jesteśmy jedynie częścią Bożego stworzenia, szczególnie obdarowaną, lecz tylko jego częścią; ale też mamy dowód na to, że nie jesteśmy bogami na Ziemi, jesteśmy tylko zarządcami Bożej własności (LS 67). Może zmieść nas każdy żywioł, każdy niewidzialny mikrob, a nawet to, co sami w poczuciu naszej „omnipotencji”, a bez roztropności, wytworzymy.
I myśl kolejna – zarządcy Ziemi nie mogą się bać. Zarządcy to nie oderwani od realiów teoretycy „izmów”. To ludzie od konkretnej roboty, która dobrze, aby była wykonywana w zgodzie z planami i zamysłami Zwierzchnika. Jakie są te plany i zamysły, wiemy wprost ze skierowanego do nas Słowa, które pielęgnujemy od tysięcy lat, wprost z przykazań, z Ewangelii. Wiemy, że zamysły te dotyczą CAŁEGO stworzenia (Mk 16,15-20), że jest ono dobre (Rodz. 1), że jest kochane (J 3,16), że CAŁE zmierza do zbawienia (Rz. 8,19) i do pokoju (Iz 11,6-9).
Gdy więc odsuniemy na chwilę eschatologiczne myśli i nadal będziemy spełniać rolę mądrych zarządców, to sytuacja wydaje się do opanowania. Obecna zaraza wydaje się jeszcze nie tak groźna, jak wiele z tych dawnych, ludzkość ma nieporównywalnie lepsze sposoby bronienia się, miejmy więc nadzieję, że nie pochłonie milionów istnień. Ale wiemy przecież, że każde jest ważne. Musimy więc działać i koniecznie musimy starać się nawrócić. Nie z lęku, nie tylko doraźnie walcząc z tą tylko opresją, ale podejmując znacznie szerszą refleksję.
Nie mogę się uwolnić od myśli, że obecna epidemia to jeszcze wcale nie nasze końcowe sprawozdanie, a raczej takie pokontrolne ostrzeżenie. Palą się wszędzie, migają czerwone kontrolki: kontrolka miłości bliźniego, kontrolka miłości do reszty czującego stworzenia, kontrolka pychy, poziomu konsumpcji, egoizmu, bezmyślności, braku przewidywania itd.

Po takim ostrzeżeniu trzeba sobie szybko zadać szereg pytań, ustalić, co poszło źle, co trzeba natychmiast naprawić, zmienić. Na szczęście mamy już dużo gotowych diagnoz i wiele odpowiedzi, tak jakby ostatnie dziesięciolecia badań, analiz, budzącej się świadomości trochę przygotowywały nas na tę poważną inspekcję. Teraz każdy indywidualnie, na każdym szczeblu może ustalić swój zakres odpowiedzialności za to, co się dzieje na świecie, i wdrożyć program naprawczy.   
A że to Wielki Post – czas, kiedy każdy chrześcijanin powinien starać się o przemianę duchową – to bardziej szczegółowe pytania można włączyć w regularny rachunek sumienia, a postanowienia – w pokutę. Nie będzie to łatwe. Ten rachunek sumienia nagle stanie się dziwnie przepastny, ogromny. Z ilu więcej niedopatrzeń, występków musimy zdać sobie sprawę, jeżeli w myśleniu wyjdziemy poza nasze doraźne relacje z najbliższymi. Jeżeli pomyślimy, że nasza odpowiedzialność sięga dalej, szerzej, dotyczy dalekich ludzi, wszystkiego, co żyje, przyszłych pokoleń.
W tym rachunku sumienia encyklika „Laudato si’” papieża Franciszka, precyzyjnie opisująca świat, w którym zrodziła się dzisiejsza zaraza, może bardzo pomóc. Wymienia uszkodzone bolesne miejsca stworzenia i mówi jasno, że jesteśmy powiązani ze wszystkimi i wszystkim, co na ziemi rodzi się, żyje, rośnie, zmienia się, umiera, uniwersalnym braterstwem (LS 228). Wskazuje też, kogo nasze grzechy dotkną najbardziej.

Niektóre z wielu pytań odnośnie do naszej odpowiedzialności (wszystkie mieszczą się w przykazaniach miłości Boga i miłości bliźniego) mogłyby brzmieć na przykład tak:
• Czy wszystkich ludzi uważam za bliźnich, czy także np. Syryjczyków czekających na granicy turecko-greckiej, ludzi w obozach dla uchodźców albo Afrykanów oszczędzających każdą kroplę wody?
• Co robię na co dzień, aby inni ludzie mogli żyć, żyć godnie i bezpiecznie?
• Co robię, aby minimalizować ilość odpadów? Jaka część moich śmieci niepotrzebnie zatruje ziemię, wody, uprzykrzy życie ludziom, zatruje, zabije jakieś życie?
• Ile razy zrobiłem coś jedynie dla własnej wygody, coś, co mogło się przyczynić do jakiegoś cierpienia, zniszczenia?
• Czy moje skąpstwo albo moja rozrzutność nie powoduje gdzieś czyjegoś nieszczęścia?
• Ile jedzenia wyrzucam do śmieci? Ile niepotrzebnych rzeczy kupuję, zamiast przeznaczyć te pieniądze na dobre cele?
• Czy, jeżeli coś produkuję, nie generuję niepotrzebnych odpadów, śmieci, zanieczyszczeń?
• Co robię, aby zwierzęta, ogromna część stworzenia, z których żadne nie jest zapomniane w oczach Bożych, nie cierpiały z mojego powodu?
• Co robię, by wpłynąć na rządzących, aby mądrze, w solidarności z innymi dysponowali zasobami Ziemi?
• Itd., itd.

Myślę, za Papieżem Franciszkiem, że te i wiele innych tego rodzaju pytań musimy sobie zadać, jeżeli poważnie traktujemy naszą zarządczą misję na Ziemi i chcemy nawrócenia. Módlmy się w tym czasie, kiedy świat zwolnił, abyśmy potrafili naprawić to, co niedobre, i żebyśmy już nigdy nie wrócili na drogę samozniszczenia i krzywdzenia. Módlmy się choćby tą piękną modlitwą z encykliki.
Barbara Niedźwiedzka.

Modlitwa za naszą Ziemię
Wszechmogący Boże, który jesteś w całym wszechświecie oraz w najmniejszym z Twoich stworzeń, Ty, który otaczasz swą czułością wszystko, co istnieje, ześlij na nas moc swojej miłości, byśmy zatroszczyli się o życie i piękno. Napełnij nas pokojem, abyśmy żyli jak bracia i siostry i nikomu nie wyrządzali krzywdy. Boże ubogich, pomóż nam uratować opuszczonych i zapomnianych tej ziemi, którzy znaczą tak wiele w Twoich oczach. Ulecz nasze życie, byśmy strzegli świata, a nie łupili go, byśmy rozsiewali piękno, a nie skażenie i zniszczenie. Dotknij serc tych, którzy szukają jedynie zysków kosztem ubogich i ziemi.
Naucz nas odkrywania wartości każdej rzeczy, kontemplowania w zadziwieniu, uznania, że jesteśmy głęboko zjednoczeni z każdym stworzeniem w naszej pielgrzymce ku Twej nieskończonej światłości.
Dziękujemy, że jesteś z nami każdego dnia. Wspieraj nas, prosimy, w naszych zmaganiach na rzecz sprawiedliwości, miłości i pokoju.
[Franciszek, Laudato si’]