Podczas wakacyjnej podróży przez czeskie Morawy zadziwił mnie prawie zupełny brak śladów ostatniej wojny. Tylko w nielicznych wsiach mały pomniczek przypominał nazwiska paru ofiar. W miastach, jak Ołomuniec i Kromierzyż, nie znalazłem i takich śladów. Podróżując z przyjaciółmi rozmawiałem o tym, że zniszczenia, jakie przynosi wojna są czasem wielokrotnie groźniejsze i rozleglejsze od tych ekologicznych klęsk, które powodują ludzie przez swoją chciwość, egoizm, brak wiedzy, a także przez ubóstwo. Wiemy, jak w Polsce wojna zaszkodziła lasom, rzekom, naszym miastom. W Albanii strach przed wojną rozrzucił po całym terytorium dziesiątki tysięcy bunkrów – brzydkich betonowych bąbli. W Afganistanie codziennością są pola minowe zamieniające wielkie obszary pięknych krajobrazów w śmiertelne pułapki. Zbędnie jest mówić także o tym, jakie rany zadało Japonii uderzenie atomowe, jak przygotowania do wojny jądrowej zniszczyły – i niszczą jeszcze – wielkie obszary Rosji, wysp Pacyfiku, pustyń w Stanach Zjednoczonych.

Osobną sprawą jest ta najdelikatniejsza tkanka środowiska naturalnego człowieka, jaką jest przestrzeń psychiczna. Wojna zostawia w niej osad nienawiści, żądzy zemsty, poczucia krzywdy, wojna niszczy wzajemne zaufanie i ducha współpracy. Rosyjskie społeczeństwo boleśnie odczuwa obecność  mężczyzn, którzy w młodości brali udział w wojnach w Afganistanie i na Kaukazie. Są niszczeni poczuciem winy, zarażeni wiarą w przemoc, nawiedzani koszmarami wspomnień, ulegli wobec narkotykowych i alkoholowych uzależnień. Psychiatrzy opisali podobne zespoły cech jako osobne jednostki chorobowe.

Kiedy powiedziałem moim towarzyszom podróży, że wojny prowadzą mężczyźni, że jest to nasze gatunkowe dziedzictwo – w bardzo wielu  gatunkach zwierząt  samce walczą ze sobą o samice, o dominację w stadzie – obydwaj potwierdzili, obydwaj też dodali – kobiety mają swój udział w agresywnych postawach mężczyzn. Mężczyźni są gotowi walczyć, bo przecież wiedzą, że kobieta zawsze wybiera zwycięzcę. Jest o co się bić.   
Po powrocie z podróży zajrzałem do książek. Jak to jest z tą agresywnością samców? Znawcy obyczajów zwierząt wykazują, że w przypadku walki o samice agresja bywa celowo ograniczana – nadzwyczaj rzadko dochodzi do uśmiercania przeciwnika lub istotnego okaleczenia. Celem jest uzyskanie dominacji, przepędzenie konkurenta. Dla nas ludzi, przemoc, nienawiść, wojną – to problemy, które wloką się przez całą prehistorią i historię człowieka. Dla nas nadzieją jest odnalezienie w sobie agresji i przemiana jej w łagodniejsze formy współzawodnictwa – sportowe, ekonomiczne, naukowe, twórcze.

Antropolodzy sądzą, że  ludy żyjące koczowniczo, żywiące się tym, co zebrane i upolowane, nie miały tendencji do przyjmowania otwartej walki. Plemiona unikały się, odstraszały wzajemnie. Dopiero gdy  pojawiły się ludy osiadłe, rolnicze, chciwość zaczęła mieć sens. Można było obrabować cudzy spichlerz i przenieść jego zawartość do swojego. Można było niewolników zagnać do roboty w polu. W miarę rozwoju struktur społecznych, rzemiosł, handlu, pieniądza, dla chciwości człowieka pojawiły się nowe cele – w miastach i pałacach, w świątyniach bóstw, były skarbce pełne wartościowych przedmiotów. Kusiło srebro i złoto, drogocenne kamienie szlachetne, dzieła sztuki.
Jezus pojawił się, gdy Izrael już stracił niepodległość, ale ten lud w psalmach ciągle jeszcze wyśpiewywał o zwycięstwach wodzów, radości dzielenia łupów, potędze królów, blasku skarbców świątyni. Nadszedł wtedy Ten, który nakazywał nadstawić bijącemu drugi policzek.  Kościół, jaki założył Jezus, miał być kościołem ubogim, głoszącym pokój. Za konstytucję Jego królestwa można uznać błogosławieństwa zawarte w Kazaniu na Górze. Błogosławieństwo dotyczące pokoju zapisano w Ewangelii jako ostatnie, jako najwyższy stopień wznoszenia się ku Bogu, jest ono wzmocnione tajemniczą i piękną obietnicą:
„Błogosławieni pokój czyniący, albowiem oni zostaną nazwani Synami Bożymi”.  To jest tak, jakby Jezus twórców pokoju za rękę wyprowadzał z tłumu błogosławionych i sadzał ich blisko Siebie. On też był Synem Bożym, chciał być tak nazywany. Był Dawcą Pokoju.  W opisie Ostaniej Wieczerzy u świętego Jana, w swojej pożegnalnej katechezie Jezus mówi „(J 14, 27) Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję.

Jaki jest pokój ludzki – o którym dowiadujemy się tutaj, że jest inny niż Pokój Boży? Pokój ludzki jest niepełny. Wojny trwają. Walki trwają od czasu, gdy Kain zadał swój cios. Dziś giną ludzie w Jemenie, Afganistanie, Nikaragui, Syrii. Jeśli powiemy sobie - Polska i cała Europa żyją w pokoju od końca II Wojny Światowej to powiemy prawdę, ale prawdę kłamstwem podszytą.

Jezus nie cofnął przecież swojego daru. Dał nam Swój pokój. Mamy ten dar jako cel, wzór, obietnicę. Historia człowieka jest nie tylko historią wojen i grabieży, jest także historią stałego, nieskutecznego, cierpliwego, często heroicznego stanowienia pokoju. Średniowieczne synody ustanawiające ograniczenia wojen – Pax Dei, Treuga Dei. Troszczące się o ofiary wojen zakony. Czerwony Krzyż i trwająca, powracająca idea czerwonokrzyskiego etosu. Szlachetne intencje przy powoływaniu Ligi Narodów i Organizacji Narodów Zjednoczonych. Pokojowe Nagrody Nobla. A do tego wielki sąd nad wojną, okrucieństwem i nienawiścią  w światowej literaturze, sztukach plastycznych, filmie. A co może dziś najbardziej aktualne - piękne nauczanie Papieża Franciszka o tym, że nie da się oddzielić budowania pokoju między ludźmi, od pokoju między ludźmi a żywą planetą Ziemią.

Nie tak dawno na ekumenicznym spotkaniu w Bari Papież Franciszek wołał w obronie chrześcijan Bliskiego Wschodu: „Obojętność zabija, a my chcemy być głosem, który przeciwstawia się morderstwu obojętności. Chcemy udzielić głosu tym, którzy nie mają głosu, tym, którzy mogą tylko przełknąć łzy, ponieważ Bliski Wschód dziś płacze, cierpi i milczy, podczas gdy inni go znieważają, dążąc do władzy i bogactwa. Dla maluczkich, prostych, zranionych, dla tych, po których stronie staje Bóg, prosimy: Niech będzie pokój! «Bóg wszelkiej pociechy» (2 Kor 1, 3), który leczy serca złamane i opatruje rany (por. Ps 147, 3), niech wysłucha naszej modlitwy”