– Ooch! Cóż to za ponury czas – wzdycha moja żona. Nie przytakuję jej, chociaż ma rację. Władza koronawirusa nad światem ludzkich instytucji, ludzkich myśli, ludzkich działań i uczuć okazuje się coraz potężniejsza. Musimy widzieć rozsypującą się służbę zdrowia, musimy czuć wstrząsy układów politycznych, a codzienność naraża nas na coraz to nowe trudy, kłopoty i lęki.
Nie przytakuję mojej żonie, bo wiem, że więcej sensu ma przyjęcie postawy w zgodzie z mądrymi słowami arcybiskupa Grzegorza Rysia: Jeśli staję przed czymś, co mnie przerasta, to mam dwie możliwości: albo się zbuntuję, albo zaufam, bo nie rozumiem. Odpowiedź Boga brzmi więc: Zaufasz mi? Jestem większy od ciebie. Wiem, co robię, świat nie wymknął mi się z rąk.
Jako katolik i ekolog ufam rozmowie, jaką Bóg prowadzi ze mną poprzez zjawiska przyrody, przez cuda światła, zieleni, powietrza, pór roku. Jest w tej rozmowie miejsce na smutek – bo martwią zniszczenia spowodowane egoistycznym gospodarowaniem, przerażają konsekwencje klimatyczne i biologiczne, ginięcie gatunków i śmierć puszcz, lasów, raf koralowych. Ale przecież głównym wątkiem musi być radość i dziękczynienie. Życie trwa, ziarno rzucone w glebę kiełkuje, pola rodzą zboża i warzywa, winnice dają winne jagody na wino, rodzą się dzieci, woda gasi pragnienie. Jest czym się cieszyć, jest czym zachwycać, jest czego bronić. Jest sens w nieustannym podejmowaniu trudu ratowania piękna i bogactwa stworzenia. Jeszcze ludzie mogą okazać się dobrzy dla swojej planety. Mogą dzień po dniu mądrymi działaniami – nawet drobnymi – oddalać katastrofę. Tak, także teraz, gdy niejednemu się zdarza myśleć, że Bóg wypuścił świat z rąk na czas pandemii.
Czas koronawirusowego moru nie jest względem spraw ekologicznych obojętny, widzi to każdy, dostrzega przecież leżące wszędzie maseczki i rękawice ochronne; słyszy, jak lawinowo wzrosła ilość odpadów sanitarnych produkowanych przez szpitale. Obserwujący zmiany donoszą jednocześnie, że przez zatrzymanie wielu gałęzi gospodarki, ograniczenie transportu poprawia się wyraźnie jakość powietrza, zmniejsza zanieczyszczenie rzek i wód gruntowych. Natomiast zamknięcie rodzin w mieszkaniach i organizacja kwarantanny sprawiają, że wzrasta zapotrzebowanie gospodarstw domowych na energię. Ci, którzy badają ekologiczną świadomość, donoszą także, jak psychiczne ciśnienie zjawisk związanych z pandemią zmienia ludzkie poglądy i odczucia. U wielu, szczególnie starszych, wzrasta zainteresowanie problemami ludzkiego wpływu na zmiany klimatyczne. Pojawiają się też obawy, że po zapaści gospodarczej nastąpi okres gorączkowego nadrabiania strat, czas, w którym tolerowane będzie lekceważenie norm i ograniczeń ekologicznych.
Kiedy piszę o „czasie po pandemii”, uświadamiam sobie, jak ważne jest to, że encyklika „Fratelli Tutti”, ta wielka Księga Braterstwa, dociera do ludzi w czas niepokoju, lęku, oczekiwania nowego świata po katastrofie. Ten dokument przychodzi w pewnym sensie w porę. Jest kołem ratunkowym – i od ludzkości zależy, czy chwyci się tego koła. Ten dokument powinien się stać konstytucją przyszłości.
Papież Franciszek kreśli zachwycające idee, a jednocześnie feruje ostre sądy, wzywa do głębokich i trudnych przemian – przemian ludzkich serc, przemian międzyludzkich relacji, przemian w dziedzinie ekonomii, polityki i obyczaju. Wydobywa z pojęć głębsze znaczenia. Oto przykłady. W punkcie 97. wprowadza istotne pojęcie „egzystencjalnego cudzoziemca”, pisze: Każdy brat cierpiący, opuszczony lub lekceważony przez moje społeczeństwo jest egzystencjalnym cudzoziemcem, nawet jeśli urodził się w tym samym kraju. Może i jest obywatelem posiadającym wszystkie potrzebne dokumenty, ale ludzie sprawiają, iż czuje się jak cudzoziemiec we własnym kraju. A w punkcie 98. dopowiada: Chcę przypomnieć o tych „ukrytych uchodźcach”, którzy są traktowani w społeczeństwie jak ciała obce. Gdy próbuję pojąć, jak te słowa powinienem wprowadzić w swoje życie, widzę, że przede wszystkim muszę zadać sobie dwa ważne pytania. Po pierwsze – kto wokół mnie może się poczuć „obcym wśród swoich” i jak ja sam się do tego przyczyniam? Po drugie – czy czasem nie pomyślałem sam o sobie – jestem lekceważony, opuszczony, więc jestem cudzoziemcem w moim własnym kraju? Nie mam więc żadnych obowiązków wobec nikogo prócz obowiązku użalania się nad sobą.
W innej części „Fratelli Tutti”, w punkcie 223., Papież Franciszek w prosty i przekonywający sposób doradza nam, jaka postawa może przywrócić wspólnotowość i pokój społecznościom, w których ludzie patrzą na siebie wilkiem, lekceważą się wzajem i poniżają. Daje radę tym, którzy cierpią, bo podzieliła ich polityka lub egoizmy. Pisze: Św. Paweł wspomniał o pewnym owocu Ducha Świętego posługując się greckim słowem chrestotes (Ga 5, 22), wyrażającym stan ducha, który nie jest przykry, szorstki, twardy, ale delikatny, wspierający, niosący pocieszenie. Osoba, która posiada tę cechę, pomaga innym uczynić ich egzystencję bardziej znośną, zwłaszcza gdy dźwigają oni ciężar swoich problemów, pilnych potrzeb i niepokojów.
Gdy pamiętamy, że ekologia to postawa dobroci w stosunku do stworzenia i w stosunku do bliźnich – poprzez stworzenie, powinniśmy przemyśleć słowa encykliki z następnego 224. punktu: Dobroć jest wyzwoleniem od okrucieństwa, które niekiedy przenika ludzkie relacje, od lęku, który powstrzymuje nas od myślenia o innych, od rozpraszającego pośpiechu, który ignoruje fakt, że inni również mają prawo być szczęśliwi. Dzisiaj zazwyczaj nie ma czasu ani energii, aby zatrzymać się i dobrze traktować innych, aby powiedzieć „czy mogę?”, „przepraszam”, „dziękuję”. Ale od czasu do czasu pojawia się cud człowieka uprzejmego, który odkłada na bok swoje lęki i pośpiech, aby zwrócić na kogoś uwagę, aby podarować uśmiech, aby powiedzieć słowo, które by dodało otuchy, aby umożliwić przestrzeń słuchania pośród wielkiej obojętności.
Czekamy wszyscy na cud pokonania koronowirusa. Może to oczekiwanie nabierze sensu, gdy sami zaczniemy realizować „cud człowieka uprzejmego”?
Piotr Wojciechowski