Zdaję sobie sprawę, że zapraszam myślących i czujących Czytelników moich ekologicznych felietonów do trudnej rozmowy. Ostatnio zaczyna się wydawać, że ekologia zamiast pokazywać drogi poprawy i skutecznie przekonywać do wspólnych akcji ratujących środowisko, staje się wielką światową Księgą zażaleń, Globalnym katalogiem strat. Bo czyż nie jest ekologia coraz lepiej udokumentowanym, coraz bardziej szczegółowym donosem na naszą rozrzutną, chciwą, krótkowzroczną i niszczycielską cywilizację? Co z tego, że uczona jest ta ekologia, co z tego, że rośnie ilość ekologicznych organizacji i mediów, skoro to psu na budę się nie zda, bo nieskuteczne? Klimat się nam łamie nad głową, śmieci nas otaczają. Weganie i asceci odmawiają sobie wszystkiego, co mogłoby skutkować efektem cieplarnianym, ale koncerny, mocarstwa i elity konsumpcji nie zamierzają sobie odmawiać niczego.

Tak, fakty są okrutnie prawdziwe, trzeba spojrzeć gorzkiej prawdzie w oczy. Co jeszcze trudniejsze, trzeba z tej gorzkiej prawdy wyprowadzić piękną zieloną nadzieję. Zostało nam dosyć wolności, aby poprzez działania lokalne – właśnie w skali lokalnej uzyskiwać efekty ładu, zdrowia, piękna. Co więcej, wokół tych działań możemy skupiać ludzi zagrożonych bezradnością i osamotnieniem. Ludzie tego oczekują, ludzie widzą, co się dzieje, rozumieją, że nie mogą pozostawić planety na pastwę chciwości, głupoty i egoizmu.

Żyję dostatecznie długo, aby doświadczyć wielu kryzysów rozgrywających się na różnych poziomach – na poziomie rodziny, grupy zawodowej, środowiska, miasta, kraju. Pamiętam, że zawsze czułe i cierpliwe spojrzenie mogło wśród zamętu, dyskusji, afer, sprzecznych dążeń i tendencyjnych opinii odkryć rysującą się wyraźnie linię podziału.

Oto z jednej strony ludzka krzywda i ci, którzy przyczynili się do niej albo jej nie zapobiegli. A z drugiej strony ci, którzy wspomagają, myślą pozytywnie, radzą mądrze i ostrożnie, a co najważniejsze, w swoim działaniu na rzecz innych gotowi są ponieść ofiary. Nie dziwmy się innym, którzy w obliczu krzywdy krzyczą głośno, rwą się do oskarżeń i podejrzeń. Pamiętajmy jednak, że ich działania rzadko przynoszą skutek, a ich organizacje łatwo stają się kartami w rękach cynicznych graczy ze sfery polityki i ekonomii. Właśnie w dziedzinie ekologii łatwo jest rozpoznać rzeczników „drugiego układu” – spokojnego, roztropnego działania, działania patrzącego na dalekie horyzonty, szukającego najgłębszych korzeni zła.

Mamy w Polsce dobry przykład – powstała na początku lat 90. Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot, organizacja świecka, niezależna, wydająca pismo „Dzikie Życie”. W niej rozpoznaję część „drugiego układu”. Pracownia bazuje na idei głębokiej ekologii, a zasłużona jest licznymi inicjatywami naukowymi, dotyczącymi ochrony poszczególnych gatunków. Warte zapamiętania są także wielokrotne, a co ważniejsze, często skuteczne apele Pracowni do władz, dotyczące „korytarzy migracyjnych”, którymi zwierzęta mogą się przemieszczać pomimo pocięcia kraju siecią dróg i linii kolejowych. To jest konieczne dla wymiany genów, utrzymania żywotności gatunków. Działalność edukacyjna i informacyjna Pracowni także może stanowić zachętę dla indywidualnych czy grupowych działań w obronie środowiska – czasowych czy długoterminowych.

Pisałem już – nie tylko na tej naszej stronie – o Ruchu Ekologicznym św. Franciszka z Asyżu. Myślę, że jest on najlepszym przykładem „drugiego układu”. Słowo przypomnienia: REFA zawiązał się nieformalnie w Krakowie już w latach 80. XX wieku, zakonnicy i świeccy postanowili razem „być katolikami wśród ekologów, być ekologami wśród katolików”. O tym, jak to ma być realizowane, mówi na stronie głównej portalu piękny cytat z papieża Franciszka:

Snujmy marzenia jako jedna ludzkość, jako wędrowcy stworzeni z tego samego ludzkiego ciała, jako dzieci tej samej ziemi, która wszystkich nas gości, każdego z bogactwem jego wiary czy jego przekonań, każdego z jego własnym głosem.

Wszystkie nowe inicjatywy i spotkania, o jakich czytam na stronach portalu, wpisują się w budowanie nadziei, w dowartościowanie i realizację marzeń. Takie są szkolenia i warsztaty Szkoły Liderów Ekologii Integralnej, które nie wiążą słowa lider z pojęciem kariery, ale z pojęciem braterskiej służby. Nowe nadzieje budzi zjawisko powoływania lokalnych Wspólnot Laudato si’, korzystających z wiedzy i propozycji działania REFA. Jak ważne są to działania, sygnalizuje jedno pytanie, jakie z całą ostrością postawił wieloletni szef ruchu ojciec Stanisław Jaromi:

Często zastanawiam się, dlaczego katolicy mając tak konkretne nauczanie w sprawie odpowiedzialności za świat, tak łatwo ulegają tendencjom konsumpcjonistycznym, prowadzącym do instrumentalnego, utylitarystycznego traktowania przyrody i w konsekwencji do jej niszczenia.

Moim zdaniem powodzenie pięknych inicjatyw zależy od tego, jaką odpowiedź damy na pytanie postawione powyżej. Trzeba, aby odpowiedzi szukać w przestrzeni tej trudnej prawdy o człowieku, którą proponuje chrześcijańska antropologia. Pełnia wiedzy o człowieku – to całość. Kobiety plus mężczyźni, od poczęcia po naturalną śmierć. Z wszystkimi dyspozycjami, jakie ofiaruje gatunek, i z pełnią wolności, jaką obdarza Bóg. Wszelkie głębie świadomości, podświadomości i sumienia. Z całą skalą postaw i zachowa – od artystycznego, naukowego, technicznego czy sportowego geniuszu po bezradność, kalectwo, zależność. A także od dobroci i świętości po egoizm, okrucieństwo, podłość. I w końcu – od tchórzostwa i poddania się po heroizm.

Heroizm jest dla człowieka czymś doświadczanym od zawsze, tak jak od zawsze ludzie skazani byli na spotkania z żywiołami. Żywioły to moce, które grożą, ale także niosą dary. Żywioły niszczą, ale też uczestniczą w tworzeniu. Rozumiemy je, opanowujemy, ale też nie do końca rozumiemy, nie do końca opanowujemy, raz za razem wyrywają się one spod kontroli. A wtedy, broniąc siebie, broniąc bliźnich, człowiek staje się heroiczny. Nie w bajkach, ale na co dzień i blisko nas. Strażacy, ratownicy plażowi, marynarze, żołnierze i policjanci, lekarze i matki zadziwiają nas heroicznym zachowaniem. Albo nie zadziwiają, bo wiele heroicznych czynów dokonuje się w ciszy, ulega zapomnieniu.

To trzeba było powiedzieć, aby próbować odpowiedzieć ojcu Jaromiemu na jego pytanie. Odpowiadam, jak potrafię, może ktoś podyskutuje. Otóż katolicy rzeczywiście mają dostęp do celowego i głębokiego nauczania Kościoła w sprawie odpowiedzialności za świat. A jeśli zbyt łatwo ulegają tendencjom konsumpcjonistycznym, prowadzącym do instrumentalnego, utylitarystycznego traktowania przyrody i w konsekwencji do jej niszczenia, to dlatego, że nie potrafią przeciwstawić się żywiołom – żywiołom rynku, promocji, seksu, miasta, samochodu. Możliwy jest szeroki chrześcijański front sprzeciwu wobec takich tendencji. Trzeba tylko uświadomić sobie: te żywioły nie są same w sobie złe, złe jest dopuszczanie do ich niszczącego działania. Przeciwstawić się żywiołom skutecznie to przeciwstawić się im heroicznie. Czy ośmielimy się wzywać do heroizmu? Ja wierzę, że to możliwe, co więcej, medialne wiadomości o katastrofach klimatycznych będą nam to ułatwiać.

Czy takie organizacje jak REFA i Pracownia powinny się spotkać, współpracować? Przecież wspólne wezwania do ekologicznych zachowań byłyby skuteczniejsze. Trudna sprawa, nie ma żadnego wspólnego kongresu w planach. Zobaczmy jednak, one już się spotkały, one już – latami całymi współpracują, bo są – każda na swój sposób – w „drugim układzie”. Tworzą każdej i każdemu z nas pole do działań, przestrzeń ekologicznej rozmowy. Sprawiają, że mimo walącego się na głowy klimatu i wzbierającego morza śmieci nie jesteśmy całkiem bezbronni i zagubieni. Rozpoznajemy się – ktoś w lesie zbiera śmiecie. To nasz, z „drugiego układu”.

Piotr Wojciechowski