Oto Fragmenty kazania z okazji 20 rocznicy ogłoszenia św. Franciszka patronem ekologów wygłoszonego w bazylice św. Franciszka w Krakowie 29.11.1999 r.

Świętego Franciszka z Asyżu słusznie zalicza się między tych świętych i sławnych mężów, którzy odnosili się do przyrody jako cudownego daru udzielonego przez Boga rodzajowi ludzkiemu. Albowiem on głęboko odczuł w szczególny sposób wszystkie dzieła Stwórcy i natchniony Bożym duchem, wyśpiewał ową najpiękniejszą Pieśń Stworzeń, przez którą oddał należne uwielbienie, chwałę cześć i wszelkie błogosławieństwo najwyższemu, wszechmogącemu i dobremu Bogu.


Tak przed dwudziesty laty pisał Ojciec Święty Jan Paweł II w liście Inter Sanctos, którym ogłosił św. Franciszka niebieskim patronem ekologów. Dzisiaj, dwadzieścia lat później pragniemy wyrazić Bogu naszą wdzięczność za dar św. Franciszka, za jego przykład, za to, że ukazuje nam, w jaki sposób człowiek wierzący powinien podchodzić do spraw przyrody. Chcemy sobie zadać pytanie, czego od Biedaczyny z Asyżu możemy się jeszcze - po ośmiu niemal wiekach - nauczyć. Czy dzisiaj, w XX w. nie wyczerpało się jeszcze bogactwo jego myśli, tak przecież nowoczesnej jak na trzynasty wiek?

W XIII w. Św. Franciszek chodził po ziemi umbryjskiej pytając ludzi, dlaczego Miłość nie jest kochana. Podobnie jak świat Franciszka, także dzisiejszy świat potrzebuje miłości wszechogarniającej, czerpanej z Boga i skierowanej nie tylko na człowieka, ale na całą przyrodę. A powszechnie znana miłość Franciszka do przyrody zawsze zjednywała i dalej zjednuje mu wielu sympatyków.

Właśnie od niego powinniśmy się uczyć takiej miłości. Miłości, która na pierwszym miejscu zawsze każe stawiać Boga. Franciszek miłował wprawdzie całe stworzenie, ale nigdy nie stawiał przyrody na pierwszym miejscu. Pierwsze miejsce bowiem zawsze było zarezerwowane dla Boga. Właśnie jego sposób przeżywania Boga i wiary w Boga jest kluczem do zrozumienia franciszkowej miłości do stworzeń, jego powszechnego braterstwa z człowiekiem i każdym stworzeniem a także niedocenianej dzisiaj, lecz jakże potrzebnej pokory.

Franciszek żył w przyjaźni ze stworzeniem i kiedy tylko mógł, wyrażał to w różny sposób. Myśląc o Franciszku widzimy go, jak przywracał wolność ptakom i rybom, przenosił robaka z drogi, by nikt go nie rozdeptał, jak głosił ptakom Słowo Boże. Kwiaty nazywał resztką rajskiego kobierca, po którym przechadzał się Najwyższy Pan. Stworzenia wyczuwały miłość Franciszka i odwzajemniały się posłuszeństwem. Ptaki milkły, gdy przemawiał, z wilkiem zawarł przymierze, by nie krzywdził mieszkańców Gubbio. Musimy jednak zauważyć, że nie był to jakiś zwykły sentyment do przyrody, zwyczajne zachwycenie się naturą samą w sobie. Piękno w przyrodzie potrafi odczuć każdy człowiek, a obecność Boga w niej powinien dostrzec każdy wierzący. Dla Franciszka miało to o wiele głębsze znaczenie. Nie tylko czuł i widział, ale realnie przeżywał obecność Boga w przyrodzie. W każdym stworzeniu widział bowiem nierozerwalny związek ze Stwórcą, każde stworzenie było dla niego ogromnym darem Bożym. Dlatego Poverello potrafił kontemplować ogrom morza, majestat gór, piękno zachodu słońca, w których to podziwiał wielkość i dobroć Bożą. Obcowanie z przyrodą jest jednocześnie obcowaniem ze Stwórcą, co więcej, jest jakby drabiną, która pomaga mu wspiąć się na wyżyny ducha ludzkiego. Przyroda była dla niego świątynią mieszkającego w niej Boga.

Z tego zachwytu zrodziła się Pochwała Stworzeń, jedna z najpiękniejszych pieśni pochwalnych. Pieśń jakże radosna, choć pisana, gdy Franciszek leżał ciężko chory, przeżywając z pewnością ogromne cierpienia. Cierpiący człowiek może odczuwać taką radość tylko wtedy, gdy jest zjednoczony z Bogiem, gdy łączy go głęboki stosunek ze Stwórcą wszelkiego stworzenia.

Pochwalony bądź, Panie mój, ze wszystkimi Twymi stworzeniami, szczególnie z panem bratem słońcem, przez które staje się dzień i nas przez nie oświecasz. I ono jest piękne i świecące wielkim blaskiem: Twoim, Najwyższy jest wyobrażeniem. Pochwalony bądź, Panie mój, przez brata księżyc i gwiazdy, ukształtowałeś je na niebie jasne i cenne, i piękne.

Sławomir Łynsza OFMConv.

1972-2000, członek REFA, zmarł jako diakon w wieku 28 lat