Laudate Deum w perspektywie franciszkańskiej
Mam nadzieję, że publikacja REFA przyczyni się do koniecznego dzisiaj wzrostu społecznej świadomości na temat kryzysu klimatycznego i jego zasięgu – pisze bp Damian Muskus OFM. Ekspercka i krytyczna refleksja nad zadaniami Kościoła, który z tą rzeczywistością musi się zmierzyć, jest obowiązkiem sumienia, bo kryzys klimatyczny i katastrofy naturalne są nie tylko efektem działania nieokiełznanych żywiołów przyrody, ale także gorzkim owocem ludzkiej nieodpowiedzialności i bezmyślnego nieliczenia się z konsekwencjami ignorowania moralnego nakazu poszanowania natury.
„Świat śpiewa o nieskończonej Miłości, jak nas to może nie obchodzić?” (LD 65) – pyta papież Franciszek w adhortacji Laudate Deum. Pobrzmiewa w tych słowach zdziwienie, że ludzie, którzy dzisiaj gospodarują ziemią, mogą patrzeć obojętnie na jej postępującą degradację, na rabunkowe eksploatowanie jej zasobów ponad miarę, na cierpienie naszych braci mniejszych, na płacz ubogich – bo to oni niosą na swoich utrudzonych barkach ciężar konsekwencji niegodnego zarządzania światem stworzonym przez bogatą mniejszość ludzkości.
Jak nas to może nie obchodzić? Chciałoby się zapytać o to tych członków Kościoła, którzy na papieskie nauczanie o ekologii integralnej, o naruszonej harmonii świata i drogach powrotu do poszanowania jej piękna reagują wzruszeniem ramion, kpiącym uśmiechem, krytyką albo wręcz oskarżeniami o to, że Ojciec Święty ideologizuje chrześcijaństwo. Jak nas to może nie obchodzić? Dlaczego prorocki głos Piotra naszych czasów w obronie najmniejszych odbija się od muru obojętności naszych sióstr i braci w Kościele?
Jak nas to może nie obchodzić? Papież pyta o to nie tylko w kontekście kryzysu klimatycznego. Franciszek widzi ludzkość pędzącą ku katastrofie, zapętloną w pogoni za coraz większymi bogactwami i możliwościami panowania nad światem, i przestrzega: „Człowiek, który chce zastąpić Boga, staje się najgorszym zagrożeniem dla samego siebie” (LD 73). Czyż nie taki jest korzeń wszelkiego zła i grzechu? Człowiek, który uwierzy w swoją wszechmoc i wielkość, prędzej czy później dojdzie do granic swoich możliwości, zostanie odarty ze złudzeń na swój temat, a jego pieśń o własnej chwale będzie już tylko zbiorem fałszywych tonów. Takie jest jądro grzechu – próba zdetronizowania Stworzyciela i zajęcia Jego miejsca.
Dlatego Franciszek woła „Laudate Deum!”. To Bóg jest źródłem wszelkiego życia i do Niego należy prawo własności nad światem. Ekologiczne przebudzenie nie jest więc ideologiczną mrzonką i nie może być traktowane pobłażliwie jak romantyczny zryw pięknoducha! Jest próbą przywrócenia właściwego porządku świata i hierarchii, która wnosi weń harmonię i jest źródłem jego piękna. Bo tylko w ten sposób możemy ocalić ziemię i przekazać ją w zarządzanie dla następnych pokoleń.
„Stworzenia tego świata ukazują się nam już nie jako rzeczywistości czysto naturalne, ponieważ Zmartwychwstały tajemniczo je otacza i ukierunkowuje ku pełni. Te same dzikie kwiaty i ptaki, które podziwiał swymi ludzkimi oczami, są obecnie wypełnione Jego jaśniejącą obecnością” (LS 100) – czytamy w encyklice Laudato si’ i dopełniającym ją dokumencie Laudate Deum. Jeśli „wszechświat rozwija się w Bogu, który go całkowicie wypełnia, to istnieje misterium, które trzeba podziwiać w liściu, w ścieżce, w rosie, w twarzy ubogiego” (LS 233). Powtórzmy: jak nas to może nie obchodzić?
W tym dramatycznym pytaniu można usłyszeć echo innego wołania, zanoszonego osiem wieków temu przez Świętego Franciszka z Asyżu: „Miłość nie jest kochana!”. Świat nie jest dziś kochany. Człowiek dziś nie jest kochany. Bóg nie jest kochany. Papież to widzi z całą jasnością, widzi naglącą potrzebę pojednania tych trzech niekochanych miłości, i komunikuje to na różne sposoby, ale zawsze jednoznacznie, bo konsekwencje tego kryzysu dotykają nie tylko świata przyrody. One obejmują i niszczą życie.
Ekologia ma więc sens o tyle, o ile nie jest pojmowana jako wąska dziedzina zaangażowania ludzkiego, jako cel dla siebie, oderwany od warunków, w jakich żyjemy, i rzeczywistości, którą – chcemy tego, czy nie – kształtują nasze codzienne wybory i decyzje. Mądra edukacja ekologiczna powinna być ważną częścią nauczania Kościoła i nie ma to nic wspólnego z ideologiami, z podawaniem ręki wartościom obcym Ewangelii i usiłującym wynieść na piedestał świat stworzony i zamieszkujących go naszych braci mniejszych. Trzeba o tym mówić, by nie ignorować głosów części zatroskanych katolików lękających się, że oto miejsce Boga zajmą w ludzkiej myśli byty przez Niego stworzone. Ale z powodu tych obaw nie wolno misji odnowy świata się wyrzekać. Należy ją wzmacniać, bo – jak wielokrotnie to podkreśla papież – kryzys klimatyczny ma swoje ponure konsekwencje w życiu ludzi i społeczeństw. Poważny namysł nad tym, jak go przezwyciężyć, nie może więc być spychany na margines nauczania Kościoła, bo tutaj stawka jest bardzo wysoka, a jest nią ludzka godność i prawo do życia. Za tym idzie wezwanie do obrony naszych bliźnich najmniejszych, ubogich i bezradnych wobec polityki wielkich tego świata.
Święty Franciszek z Asyżu winien stać się prawdziwym drogowskazem na drodze uzdrowienia naszych relacji ze światem stworzonym. Nie można redukować jego przesłania do poetyckiego zachwytu nad pięknem przyrody, choć subtelność Biedaczyny i jego wrażliwość zaowocowały lirycznymi strofami, które przeszły do światowego kanonu klasyki i do dziś zachwycają wyczulonych na piękno ludzi.
Franciszek patrzył na świat jako na dar otrzymany od Stwórcy, a o sobie mówił z pokorą: „niegodne stworzenie Pana Boga”. Nazywał świat stworzeń „braćmi” i „siostrami”, bo miał świadomość, że nie jest on ludzką własnością. Bóg oddał go człowiekowi, byśmy mądrze czerpali z tych skarbów, ale także zaprosił do współpracy w dziele stworzenia. Dziś, zachłyśnięci geniuszem ludzkiego umysłu i osiągnięciami technologii, zdaje się, że uwierzyliśmy, że sami jesteśmy stwórcami i właścicielami świata. Zapadamy w ciemność, która przesłania skutki nieograniczonej, egoistycznej eksploatacji bogactw natury.
Wracam ostatnio często do Franciszkowego hymnu Pieśń słoneczna, by nie zapomnieć, że dzieło wychwalające blask Bożej miłości zrodziło się z mroku. Biedaczyna nie mógł już wtedy podziwiać piękna świata własnymi oczami, bo niemal zupełnie stracił wzrok. Ale tracąc wzrok ciała, zyskiwał wyostrzone spojrzenie duszy, wzmocnione dodatkowo przeczuciem zbliżającej się śmierci. Jest więc ten niezwykły hymn radości i uwielbienia, którym Kościół modli się już ponad 800 lat, dziełem powstałym z mroku i śmierci, jakby Franciszek chciał nam powiedzieć, że światło zawsze zwycięża.
Być może oczy świata są dziś zamglone, zasnuwa je mrok, którego doświadczał sam św. Franciszek u kresu swoich dni. Być może wielcy decydenci ślepi są na zagrożoną naturę. Ale Pan jest większy niż mroki ziemi, większy niż ślepota ludzkich oczu. On przywraca utracony wzrok i zapomnianą wrażliwość, a głos papieża Franciszka, który obrał sobie za patrona asyskiego Biedaczynę, jest Jego narzędziem.
Można się z tym głosem nie zgadzać, można widzieć jego niedostatki, wskazywać obszary domagające się dodatkowej refleksji. Można wyrażać rozczarowanie, że to wciąż za mało i zadawać Franciszkowi kolejne pytania. Nie można jednak tego głosu ignorować. Nie da się go zagłuszyć milczeniem czy oskarżeniami, nie da się przejść nad nim do porządku dziennego. Już nie.
Wdzięczny więc jestem inicjatorom powstania tej książki i autorom zamieszczonych w niej tekstów za to, że usłyszeli papieskie wołanie i go nie zignorowali. Mam nadzieję, że ta publikacja przyczyni się do koniecznego dzisiaj wzrostu społecznej świadomości na temat kryzysu klimatycznego i jego zasięgu. Ekspercka i krytyczna refleksja nad zadaniami Kościoła, który z tą rzeczywistością musi się zmierzyć, jest obowiązkiem sumienia, bo kryzys klimatyczny i katastrofy naturalne są nie tylko efektem działania nieokiełznanych żywiołów przyrody, ale także gorzkim owocem ludzkiej nieodpowiedzialności i bezmyślnego nieliczenia się z konsekwencjami ignorowania moralnego nakazu poszanowania natury. Jak nas to może nie obchodzić? Ruch ekologiczny rozwija się niezależnie od religii i światopoglądów, ale papież Franciszek wnosi w dyskusje ekologów aspekt etyczny, uwzględniający dziedzictwo cywilizacji i kultury, uczący szacunku dla dobra wspólnego, i aspekt duchowy, który powinien przemówić ze szczególną siłą do współczesnego Kościoła.
Bp Damian Muskus OFM
Tekst stanowi fragment książki Laudate Deum. Papieża Franciszka walka o klimat.