kilka pytan do swietegoOd uroczystości Wszystkich Świętych po święto Wszystkich Świętych Franciszkańskich czyli pomiędzy 1 i 29 listopada częściej niż zwykle myślimy o życiu wiecznym, o niebie, o naszych bliskich zmarłych i o świętych mieszkańcach Królestwa Bożego. Czy jednak napisalibyśmy im list? Może warto? Oto list Gośki do św. Antoniego i kilka ważnych pytań: Sant’Antonio! Pewnie się zdziwisz, że piszę do Ciebie, bo jestem przekonana, że nie dostałeś żadnego listu już od jakichś siedmiuset lat.. Nie wiem, jak odpowiesz na mój list, ale jestem pewna, że znajdziesz sposób.

Już tyle czasu minęło, zmienili się ludzie i zmieniło się ich spojrzenie na Wiarę, ale chciałabym Ci opowiedzieć o tych, których przeżywanie Wiary sprawiło, że mogłam zrozumieć, co to słowo naprawdę znaczy.

Na pewno spotkałeś już niezliczony zastęp świętych, którzy przybyli do Domu Ojca przed Tobą i dołączyli do Ciebie w ciągu tych wszystkich wieków, kiedy człowiek musiał wybierać między Wiarą a… właśnie, czym? Pieniędzmi, karierą, władzą, a może samym sobą?
Wierzyć to wcale nie takie proste. Nawet w czasach dobrobytu, kiedy gęsie pióra zastąpiono komputerami, a rozmowę z człowiekiem sprowadzono do paru słów wysłanych smsem. Może właśnie w obecnych czasach spotkanie z ludźmi żyjącymi niewzruszoną pewnością istnienia Nieba  sprawia, że nowoczesne istoty naszej epoki pragną ogrzać się w cieple ich zaufania do Boga.

Na pewno przyglądałeś się Basi, która tak dzielnie walczyła z chorobą nowotworową, a ja słuchałam jej słów o zaufaniu do Boga i przeświadczeniu, że wszystko, co On zaplanował jest dla niej dobre. Nie śmiałam użyć kategorycznej perswazji że tak uciążliwa pielgrzymka do Rzymu na beatyfikację Jana Pawła II może całkowicie nadwątlić jej siły. Podejrzewam, że zdrowo się uśmiałeś z mojej miny, kiedy Basia rozmarzonym głosem powiedziała: „Jak to pięknie byłoby umrzeć w czasie tej uroczystości na Placu świętego Piotra!”.
Wiem. Przesadziłam chyba wtedy z modlitwami za Twoim wstawiennictwem… Nawet nie zdążyłam Ci jeszcze podziękować za pomoc, którą odczuwałam w tym czasie na każdym kroku. Umarła piętnaście miesięcy po powrocie… Nigdy nie usłyszałam pytania: „Dlaczego właśnie ja?” Tak bardzo ufała, że wszystkie cierpienia są z Woli Boga  i należy wykorzystać je jako formę modlitwy za innych, że w czasie wielu bezsennych nocy swe udręczone akty wiary ofiarowywała  za zmarłych i żywych.

Asia. Pamiętasz ją na pewno. To ta filigranowa dziewczyna, która jechała do obcego kraju, bo w domu czekała chora siostra i potrzebne były pieniądze. Ściskając w ręku obrazek Jezu Ufam Tobie ufała bezgranicznie Bogu, którego obecność czuła w każdej chwili swego trudnego życia na obczyźnie. Dziś ufa nadal i chroni Wiarę swych przodków jak skarb, chociaż mieszka tak daleko od polskich kościołów. Tuląc różaniec modli się za tych, wśród których przyszło jej żyć i pracować. Promieniuje Wiarą tam, gdzie ona już od dawna usycha.

Czy spotkałeś już w Niebie Marysię? Jej synek niedługo przystąpi do Pierwszej Komunii świętej. Może kiedy będzie starszy zrozumie, jak rzadko spotyka się ludzi, którzy ukochali Boga aż do końca, mimo że przyszło im umierać tak młodo i pojmie, jakim skarbem była jego mama promieniejąca radosną ufnością do Stwórcy wśród ciemności bólu i powolnego umierania.

Myślę też, że zerkasz czasem na Hanię, która bez słowa skargi opiekuje się ciężko chorym mężem i w jakże rzadkich chwilach wytchnienia biegnie na Eucharystię, bo, jak mówi, dzięki temu trwa jeszcze w miłości do Boga i człowieka.

Chciałam zapytać Cię, Sant’Antonio (bo kto będzie wiedział lepiej od Ciebie!), najwspanialszy kaznodziejo Twoich czasów: jaki jest powód, że takich ludzi, o których napisałam, jest tak niewielu? Dlaczego zbyt rzadko udaje się nam napotkać takie „światełka”, świecące w mroku byle jakiej wiary? Czemu częstsze chodzenie do kościoła uważane jest za dewocję, a tępienie grzechu za nietolerancję? Dlaczego Wiara sprowadzana jest do poziomu sprawy osobistej, a tzw. ateizm staje się prawem do wolności każdego obywatela? No i dlaczego te wszystkie poglądy wypowiadane są głównie przez tych, którzy twierdzą, że są osobami wierzącymi?

Nie wiem, jak odpowiesz na mój list, ale jestem pewna, że znajdziesz sposób… W końcu nie na darmo jesteś Patronem od rzeczy zagubionych. A nie masz czasem wrażenia, że nam się gdzieś ta Prawdziwa Wiara zagubiła i koniecznie trzeba coś z tym zrobić?

Niecierpliwie czekam na odpowiedź – Gośka

P.S.: Kiedyś zauważyłam na międzynarodowym lotnisku młodego Żyda ubranego w szal modlitewny, jak zasłuchany w głos Boga wśród różnojęzycznego gwaru promieniał swą wiarą, nie zważając na zdziwione spojrzenia podróżnych. Widziałam też Araba, który spełniając wymogi swojej wiary dotykał czołem dywanika modlitewnego o świcie, w stróżówce hotelowej w jednym z krajów Bliskiego Wschodu… Nie sądzisz, że ich świadectwo powinno być dla nas katolików dwudziestego pierwszego wieku wyrzutem sumienia, że tak łatwo czasem przychodzi nam wyprzeć się Boga dla… pieniędzy, kariery, władzy, a może samego siebie?...
Chyba właśnie trochę zaczynam się bać,  że kiedyś Ty zadasz mi tylko jedno pytanie: jaka właściwie jest  TWOJA wiara?…

Tekst publikujemy za zgodą autorki, wcześniej był drukowany w tygodniku NIEDZIELA NR 42 Z 20.10.2013  

zdjęcia S.Jaromi z sankuarium św. Antoniego w Rimini