Nasze artykuły doczekały się polemiki: miesięcznik Dzikie Życie nr 2/2014 zawiera tekst Adama Bohdana pt. „Walka o. Jaromiego o polskie lasy” odnoszący się do tekstów „Walka o polskie lasy - wersja 2014” oraz „Smoleńska ekologia Adama Wajraka”. Prezentujemy obszerne cytaty: "Bardzo cenię działalność Ruchu Ekologicznego św. Franciszka z Asyżu oraz postać Ojca Stanisława Jaromiego. Jednak kilka miesięcy temu Jaromi włączył się w dyskusję dotyczącą Puszczy Białowieskiej, stając w obronie zwolenników jej wycinania..."

 

 Mam wrażenie, że przygotowując swoje teksty o. Jaromi bazuje jedynie na materiałach Lasów Państwowych i ich sojuszników, pomijając jednocześnie inne źródła. Dlatego postanowiłem odnieść się do jego artykułów. W lipcu 2013 r. Jaromi w artykule pt. „Smoleńska ekologia Adama Wajraka” podjął polemikę z jego artykułem pt. „PiS rusza na przyrodę: po »smoleńskiej fizyce i chemii« przyszedł czas na »smoleńską ekologię«”, zarzucając Adamowi agresję, nieefektywność przekonywania miejscowych do ochrony przyrody oraz zapewniał o proochroniarskich intencjach puszczańskiej społeczności. Po kilku miesiącach Jaromi zabrał głos w sprawie nowelizacji ustawy o lasach, publikując tekst „Walka o polskie lasy”, wspierając tym samym Lasy Państwowe w kampanii o nietykalność środków pochodzących ze sprzedaży drewna. Faktycznie, przywoływanie Smoleńska może być odebrane przez niektórych jako niefortunne, jednak skojarzenie regularnych, sejmowych występów egzotycznego sojuszu lobbującego na rzecz zmiany gospodarowania Puszczą, w którym znaleźli się m.in. tartacznicy, samorządowcy, politycy PiS i SLD oraz księża, z działalnością zespołu Macierewicza nasuwa się samo.

Jaromi zarzuca Adamowi agresję i niechęć do myślących inaczej, czyli uczestników konferencji, którzy domagali się zgody na zwiększenie pozyskania drewna z Puszczy i wycinanie jej najstarszych drzewostanów. Czym jednak jest umiarkowana i w pełni uzasadniona krytyka uczestników konferencji (odbierana przez Jaromiego jako agresja) w świetle zachowań, jakie reprezentuje społeczność z okolic Puszczy, której przedstawiciele przemawiali na konferencji w sejmie. Przypomnijmy tylko kilka takich zdarzeń: obrzucenie jajkami ministra środowiska w 2000 r., wybicie okna w domu Adama Wajraka, pobicie jego przyjaciela, przebicie opon w samochodzie niżej podpisanego, straszenie utopieniem w bagnie. W 2012 r. uczestnicy akcji „Rykowisko dla jeleni” w Białowieży zostali przywitani przez zamaskowanych miejscowych z pochodniami w dłoniach i ukradzionym z cmentarza wieńcem z napisem „ostatnie pożegnanie”. W czasie jednego ze spotkań z politykami w Hajnówce przedstawiciel społeczności lokalnej powiedział, że wcześniej takim jak ekolodzy strzelało się w tył głowy. Z kolei inny, w trakcie zorganizowanego w rezerwacie nielegalnego spędu przy współudziale polityków PiS (z którego przeganiano „podejrzane politycznie” osoby), grzmiał z mównicy: „Won proklataja nawołocz [przeklęci przyjezdni – przyp. A. B.] z Puszczy Białowieskiej!” – pod adresem „innych”. Czy w świetle tych faktów o. Jaromi nadal twierdzi, że artykuł Adama Wajraka jest agresywny, a mieszkańcom Puszczy zaangażowanym w konflikt dotyczący tego obszaru zależy na dialogu? (…)

Na początku bieżącego roku o. Jaromi stanął w obronie polskich lasów w reakcji na plany rządu zasilenia budżetu państwa środkami pochodzącymi z wyrębu drewna. Alarmował o planach złupienia potężnego majątku narodowego i naszego dziedzictwa dla doraźnych celów finansowo-politycznych oraz o wielkim zagrożeniu dla polskiej przyrody. Owszem, można mieć zastrzeżenia do ekspresowego trybu próby wprowadzania ustawy, być może także do wysokości kwoty, jaką Lasy Państwowe mają przekazać do budżetu państwa. Bardzo niepokojąca jest propozycja przekraczania etatu cięć zapisanego w planie urządzania lasu. Jednak utrzymanie uprzywilejowanego statusu Lasów Państwowych jako jednostki zarządzającej 1/4 powierzchni kraju, o ponad 8-miliardowych przychodach, zwolnionej z podatku dochodowego, która obecnie w nikłym stopniu partycypuje w tworzeniu budżetu państwa, jest zupełnie nieuzasadnione. Jak czytamy w tekście Jaromiego, sami leśnicy nie mają nic przeciwko temu, by Lasy Państwowe wspomagały budżet państwa wypracowanym przez siebie zyskiem, ponieważ taki jest ich niepisany obowiązek jako przedsiębiorstwa państwowego gospodarującego majątkiem Skarbu Państwa.

Jest to tym bardziej uzasadnione, gdyż LP od lat wydatkują lekką ręką miliony (pochodzące przecież z wyrębu lasu) nie zawsze w sposób uzasadniony, np. utrzymywanie w niezmienionej strukturze nadleśnictw w Puszczy Białowieskiej (ok. 10 mln zł deficytu corocznie), pomimo zmiany przeznaczenia znacznych obszarów kompleksu. Jak zauważa m.in. Najwyższa Izba Kontroli, znaczna część środków z Funduszu Leśnego jest wydatkowana w sposób niezgodny z przeznaczeniem lub wprost defraudowana, czego przykładem może być wybudowanie nielegalnie na obszarach chronionych osiedle z myślą o mieszkaniach oficjeli Lasów Państwowych i siedzibie Lasów Państwowych. Wiele nieruchomości Lasów Państwowych jest dzierżawionych leśnikom i ich znajomym po zaniżonych cenach, nieruchomości sprzedawane są pracownikom Lasów lub znajomym za kilka procent wartości. Na tle państw zachodnich (gdzie warunki gospodarowania są gorsze, a płace wyższe) koszt utrzymania 1 ha lasów w Polsce jest zawyżony. Prawie połowę wydatków Lasów Państwowych pochłania administracja. Niewiele grup zawodowych ma tak liczne przywileje jak leśnicy. Jedynie w 2009 r. Lasy Państwowe wydały na utrzymanie mieszkań służbowych 107 mln zł, lecz leśnicy dodatkowo domagają się wprowadzenia 150-tysięcznych odpraw mieszkaniowych. Pomimo tak ogromnego majątku i dobrobytu Lasy Państwowe dorzynają ostatnie skrawki lasów naturalnych (Puszcza Borecka, Lasy Arłamowskie, Bieszczady) oraz nie mogą pogodzić się z ochroną ponadstuletnich drzewostanów Puszczy Białowieskiej. Dlatego dobra kondycja finansów Lasów Państwowych w żaden sposób nie gwarantuje zachowania najcenniejszych fragmentów lasów – o co, jak rozumiem, martwi się Jaromi. Paradoksalnie może okazać się, że przekazanie zgromadzonych przez Lasy nadwyżek finansowych do budżetu państwa przyczyni się do zmniejszenia antropopresji i zmniejszenia pozyskania drewna w wartościowych lasach. Okazuje się, że przed planami nowelizacji ustawy Lasy Państwowe zamierzały przeznaczyć około miliard złotych na budowę służących do wywozu drewna utwardzonych dróg prowadzących często do najtrudniej dostępnych obszarów leśnych.

Czy w takich realiach przekazanie do budżetu państwa kilku procent przychodów Lasów Państwowych zachwieje gospodarką leśną i spowoduje katastrofę? Może to spowodować co najwyżej nieznaczne „odchudzenie” giganta, co z pewnością wyjdzie mu na dobre. Dyrektor Generalny Lasów Państwowych i wiceminister Zaleski zapewnili, że „wejście projektu w życie nie spowoduje redukcji zatrudnienia ani obniżki wynagrodzeń w Lasach Państwowych. Nie wpłynie też na realizację zadań wynikających z planów urządzenia lasu”. Inicjatywa „Ręce precz od polskich lasów” – którą całkowicie bezkrytycznie popiera i reklamuje o. Jaromi – jest więc tak naprawdę walką o interesy i dotychczasowy, nietykalny status korporacji Lasy Państwowe, nie zaś walką o stan i przyszłość polskich lasów, rozumianych jako ekosystemy.