W czasie wizyty o. Stanisława Jaromi we Wrocławiu przeprowadziła z nim wywiad red. Kinga Tomaszewska - absolwentka bibliotekoznawstwa i dziennikarstwa, przewodnik po Wrocławiu, dla której tematyka przyrodnicza bliska "od zawsze" - rodzice geografowie, siostra - botanik i torfoznawca. Tekst został opublikowany w „Liście nie tylko dla Parafian” 3/2017 wydawanym przez wrocławską franciszkańską parafię św. Karola Boromeusza. Wywiad uzupełnia Credo chrześcijańskiego ekologa. Publikujemy pełny tekst wywiadu i jego apel o więcej pokory w relacji ze stworzeniem i docenienie bioróżnorodności, jako naszego dobra wspólnego i dziedzictwa.
Kinga Tomaszewska: Czy można Ojca przedstawić jako franciszkanina ekologa?
o. Stanisław Jaromi: Ja zwykle mówię, że jestem franciszkaninem, filozofem i ekologiem. Studiowałem filozofię przyrody i ochronę środowiska, ale ekologią zajmuję się przede wszystkim dlatego, że tak chciał Kościół w osobie Jana Pawła II. To on ogłosił w 1979 naszego założyciela św. Franciszka z Asyżu patronem ekologów, a moi współbracia doszli wtedy do wniosku, że to coś dla nas znaczy, że to ważny element naszego powołania. Dlatego powstał Ruch Ekologiczny św. Franciszka z Asyżu, czyli REFA. Swoją drogą jest to jedna z najstarszych organizacji ekologicznych w Polsce – najpierw jako lokalna organizacja kościelna, a teraz o zasięgu ogólnopolskim, zrzeszająca i duchownych, i świeckich.
Czy można mówić o chrześcijańskiej edukacji ekologicznej? Czym ona różni się od tej świeckiej edukacji ekologicznej?
Przedmiotem naszej refleksji jest świat przyrody. Przyroda… Możemy mówić flora, fauna, natura, ale też możemy powiedzieć „stworzenie”. Niby to samo, ale od razu pojawia się jakaś wartość dodana. Gdy mówimy „stworzenie”, to uznajemy, że jest ten, kto stworzył – Bóg Stwórca. Patrząc na ten cały świat widzimy dzieło Boga Stwórcy. Dzieło, które zostało nam, ludziom, dane jako najlepsze miejsce naszego życia, funkcjonowania, z najlepszym pokarmem, źródłami wielu zasobów, medykamentów, itp. Jan Paweł II powiedział, że dane nam to zostało w zarząd, w gospodarowanie, a nie w eksploatację, w niszczenie dla niszczenia, zabijanie dla zabijania. Warto to podkreślić, bo często słyszymy od światowych liderów, że chciwość i zaborczość jest czymś pozytywnym. Pismo św. natomiast mówi coś dokładnie przeciwnego – że chciwość to jest grzech. Mamy brać tyle, ile nam potrzeba do życia. I to jest perspektywa Boża, perspektywa biblijna…
Natomiast mówiąc o chrześcijańskiej edukacji ekologicznej, trzeba podkreślić coś jeszcze. Ekologia to nauka o relacjach między nami a innymi elementami ekosystemu, o relacjach w ekosystemie – i te relacje można różnie postrzegać. Papież Franciszek w ostatniej, nazywanej ekologiczną, encyklice Laudato si’ podkreśla cztery takie relacje: relacja do przyrody którą opisuje ekologia przyrodnicza, moja relacja do bliźnich, czyli ekologia społeczna, także relacja do samego siebie – moje ciało też jest ekosystemem i mogę o nie dbać, albo je niszczyć. Oraz relacja najważniejsza – relacja do Boga, której harmonię można nazwać ekologią duchową. Wiemy, że każda z tych relacji może być dobra, właściwa, harmonijna lub zaburzona i toksyczna, a wtedy szukamy przyczyn tych zatruwających toksyn. Dodam, że w żadnym innym podręczniku do ekologii nie znajdziemy tak obszernego, rozległego sposobu myślenia ekologicznego, jak w nauczaniu społecznym Kościoła.
Skoro nawiązujemy już do Biblii, to czy nie jest tak, że najbardziej sobie bierzemy do serca zdanie „czyńcie sobie ziemie poddaną” i to w połączeniu z tą chciwością, zachłannością?
Niektórzy na pewno… Tak, wyjątkowo często używa się tego cytatu, zresztą go nadinterpretując, bo Jan Paweł II w swoich katechezach o stworzeniu, podawał nasz, katolicki sposób myślenia. Powiedział, że człowiek ma być stróżem, który ma strzec, doglądać, opiekować się Stworzeniem. Swoją drogą – w tradycji franciszkańskiej przełożony to taki stróż, czyli gwardian, od łacińskiego czy włoskiego określenia „guarda” czyli ten, który patrzy, dogląda…
Ale wracając do tematu. Częściej takie bardziej radykalne sposoby tłumaczenia tego biblijnego cytatu znajdziemy w tradycji protestanckiej. Tam też narodził się liberalny kapitalizm. A my, jako REFA, jedną z naszych kampanii edukacyjnych prowokacyjnie nazwaliśmy „Czyńcie sobie Ziemię kochaną”.
To zasadnicza zmiana…
Ale przecież Pan Jezus powiedział, że najważniejsze są przykazania miłości Boga i bliźniego. I my to wiemy! Ale czasem ulegamy prądom ideowym współczesnego świata… Poprzez tę kampanię pokazujemy perspektywę ewangeliczną i także franciszkańską – by trochę inaczej ustawić priorytety – przede wszystkim w nas samych! To wciąż jest zadanie do wykonania.
Jeżeli kogoś kochamy, to się o niego troszczymy, więc kochając Ziemię powinniśmy się o nią troszczyć?
We wszystkich kulturach świata najprostsza zasada etyki brzmi: „Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe”, czyli po pierwsze – nie szkodzić, nie krzywdzić! A jeśli da się zrobić coś więcej, ofiarować coś dobrego, miłość, sympatię, empatię, miłość miłosierną, to jest to coś, do czego wszyscy jesteśmy zobowiązani. My jedynie dodajemy, że Pan Bóg chciał, by to obowiązywało nas i w relacji do bliźnich, i w relacji do świata.
Jakiś czas temu emitowany był taki spot telewizyjny z przesłaniem, że wywożenie śmieci do lasu to grzech. Reklama została obśmiana, ale przecież była trafna, bo w ten sposób czynimy źle Ziemi, prawda?
Tak czynimy źle Ziemi, ale też sami sobie! Zatruwając świat niszczymy siebie, swoje środowisko życia. Spalając byle co w piecach, zatruwając powietrze... Są konkretne wyliczenia, ile osób przez to cierpi, choruje, a zwłaszcza cierpią ci wrażliwi, czyli dzieci, matki. To jest oczywiste, że niszcząc ten świat krzywdzimy siebie. Zatruwamy glebę, wodę, żywność, a potem mamy tyle chorób, nazywanych cywilizacyjnymi.
Ta reklama świadczy o dwóch rzeczach. Po pierwsze: brak nam mocnych, nośnych społecznie argumentów i ci zamawiający ten spot, odwołali się aż do autorytetu Kościoła, księdza, czyli – jak można się domyśleć - brak nam motywacji czysto racjonalnej. Ale pokazano przy okazji, że jest to także problem moralny. To jest oczywiste dla tych, którzy znają naukę Kościoła, bo kwestię zatruwania, bezmyślnego zabijania, niszczenia darów przyrody należy też rozpatrywać jako grzech. I już jako spowiednik mogę powiedzieć, że wielu ludzi to widzi i po prostu się z tego spowiada.
To znaczy, że nasza wrażliwość w tym względzie rośnie?
Są ludzie wrażliwi, a inni – niewrażliwi. Są tacy, którzy się tym przejmują, a są tacy, którzy uważają, że im wszystko wolno. Taka wrażliwość etyczna dotyczy w równym stopniu świata przyrody, jak i naszego świata ludzkiego – osób słabszych, starszych, chorych, bezdomnych, uchodźców, migrantów… Ale możemy uczyć i mobilizować się nawzajem. Na tym m. in. polega chrześcijańskie świadectwo.
Dobro człowieka bywa przeciwstawiane dobru przyrody, nawet w taki sposób pogardliwy. Widać to było np. w kwestii Rospudy.
Człowiek jest ważny, ale ciągle podkreślam, że Pan Bóg chciał, byśmy nie żyli sami, tylko z innymi – z innymi ludźmi, zwierzętami, drzewami, innymi stworzeniami. Wtedy realizujemy w pełni swoje życie. Współczesne badania psychologów i socjologów pokazują, że poczucie pełni szczęścia ludzkiego bez kontaktu z przyrodą jest niemożliwe. To nazywa się „deficytem kontaktu z przyrodą”. Widać to u dzieci wychowywanych na grach, telewizji i innych wirtualnych atrakcjach, które są w pewien sposób uboższe, upośledzone. I nauczyciele to widzą! Czyli… krzywdzimy siebie.
Wiadomo, że w sytuacji konfliktu dobro ludzkie jest ważniejsze niż dobro zwierzęcia czy rośliny, ale kiedy uznamy, że mamy prawo wszystko zniszczyć, zabetonować, wyasfaltować, bo technologia dostarczy nam tego, co potrzebne do życia, to dla mnie jest to sprzeciw wobec Bożego planu! To jest trochę postawienie siebie na miejscu Pana Boga – ja lepiej wiem, jak ten świat powinien wyglądać. Jest taka pokusa…
Ale przecież jeśli zniszczymy jakiś unikalny ekosystem, gatunek, to on przepadnie. Nie da się go odbudować tak, jak to można uczynić z nawet najbardziej zniszczonym miastem, jak to stało się z Wrocławiem i jego powojenną odbudową. A skoro taki gatunek istnieje, to nie jest on bez celu! Jeżeli wierzymy, że Pan Bóg jest panem i władcą wszystkiego, to po coś to wszystko jest. Nawet jeśli nie rozumiemy, jeśli brakuje nam wiedzy. Nie wiemy, ile gatunków powinno być wokół nas, by życie funkcjonowało w miarę zdrowo i harmonijnie. Wiemy tylko, że jak następuje zaburzenie, to konsekwencje ponosimy wszyscy. Jako franciszkanin apeluję tu o więcej pokory, bo pycha zrobiła już tyle zła, że może już wystarczy…
Czy przypadkiem w relacji człowiek – przyroda nie jest wciąż aktualne powiedzenie „chłop żywemu nie przepuści”?
Przemoc, jakakolwiek agresja wobec bliźniego, wobec przyrody, wobec zwierzęcia jest złem. Nie da się usprawiedliwić agresji dla samej agresji. Nauczanie Kościoła w osobach papieży Jana Pawła II, Benedykta XVI i teraz Franciszka, nieustannie podpowiada budowanie na szacunku dla dziedzictwa, które mamy.
Wspomniana już została encyklika Franciszka Laudato si’ – warto wziąć ją do ręki?
Pewnie, że warto! Przed Światowymi Dniami Młodzieży jako REFA przygotowaliśmy nawet specjalny przewodnik po tej encyklice. Wśród tysięcy pielgrzymów byli również młodzi katoliccy ekolodzy z całego świata i w Krakowie razem zbudowaliśmy miejsce spotkania. W jednym z miejskich parków powstała nasza eko-wioska, gdzie razem modliliśmy się, debatowaliśmy, wzajemnie się inspirowaliśmy… były warsztaty, wystawy, koncerty, nawet przedstawienia teatralne,.
Poza tym ta encyklika jest bardzo franciszkańska – już sam jej tytuł Laudato si’ to cytat z „Hymnu Stworzenia” św. Franciszka z Asyżu. Papież zamieścił go już na początku, powraca do niego kilkakrotnie, ale też przywołał franciszkański projekt duchowy, który uznaje za ciągle inspirujący. Zatem to bardzo mocna aktualizacja franciszkańskich myśli i tradycji. W REFA zrobiliśmy warsztaty na temat praktycznego zastosowania zasad encykliki w naszym życiu i przygotowaliśmy materiały edukacyjne m.in. „Credo chrześcijańskiego ekologa”.
Wydaje się nam też, że w naszym kraju jeszcze nie przebiło się do powszechnej świadomości to, jak wspaniałą mamy przyrodę i że to jest nasze wielkie narodowe dziedzictwo! Trudno nam może konkurować z innymi krajami na galerie sztuki czy ciekawe zabytki, ale tak wspaniałej przyrody gdzie indziej nie ma! Jeśli zniszczymy Rospudę, zniszczymy Puszczę Białowieską i Tatry, zniszczymy Stawy Milickie, itd., to co nam zostanie? Na zachodzie Europy zdają sobie sprawę z błędów, jakie popełnili i dziś wydanie miliardów na tzw. renaturyzację nie przynosi takich efektów, jakby się chciało. Myślę, że to znów kolejne zadanie dla nas – zachwycając się nowoczesnością docenić to dziedzictwo, które mimo konfliktów, wojen, nieszczęść zostało. Na terenie Unii Europejskiej nasza różnorodność przyrodnicza to numer 1 i możemy być z tego dumni!
Czyli „cudze chwalicie, swego nie znacie’?
Tak! Dlatego podejmujemy jako REFA kolejne projekty edukacyjne. W sierpniu 2015 roku papież zaproponował celebracje Dnia Stworzenia, więc my zaproponowaliśmy „Czas dla Stworzenia w Polsce” trwający od 15 września do 15 października. W tym czasie jest święto św. Franciszka i proponujemy parafiom związane z tym celebracje, np. nabożeństwo wdzięczności za dary ziemi, błogosławieństwo zwierząt i darów Ziemi. To takie trochę „miejskie dożynki” – po to, by mieć mocne poczucie, że cały świat jest darem otrzymanym za darmo. Możemy go oczywiście zniszczyć, wyeksploatować, ale możemy się nim cieszyć, korzystać z niego i przekazać kolejnym pokoleniom przynajmniej w nie gorszym stanie!