Kiedy się czyta raporty ekologiczne czy widzi mapy temperatur, trudno o łatwy optymizm głoszący „technika popsuła, technika naprawi”. Źródeł otuchy trzeba szukać głębiej. Ten, który stworzył świat i dał go ludziom, jest ciągle blisko. Papież Franciszek wyrósł w oczach przygnębionych klęskami aktywistów na proroka, encykliki ekologiczna Laudato si’ i o braterstwie Fratelli tutti okazują się profetycznymi programami dla przyszłości. Po szczycie klimatycznym w Glasgow – smutno. Jego uczestnicy rozjechali się bez wiążących umów. Co zatem możemy zrobić? Nad tym zastanawia się nasz felietonista Piotr Wojciechowski.
W kwietniu 2022 r. ma odbyć się w Chinach konferencja Platformy IPBES. Rządy pojmują, że trzeba dążyć do bezpiecznej równowagi – czyli wspierać i modernizować trzy dziedziny: OZE, energetykę opartą na spalaniu surowców oraz reaktory jądrowe. Każda z tych gałęzi ma dobre i złe strony, wybór tylko jednego wariantu prowadzi do awarii. W Szwecji trwa proces zamykania elektrowni atomowych, tymczasem Polska jest jednym krajów domagających się, aby UE objęła energetykę atomową systemem dotacji wspierających niskoemisyjne źródła energii. Jest prawie pewne, że zaczniemy budowę elektrowni jądrowej. Czy to dobrze?
Ekologia okazuje się coraz lepiej udokumentowanym, coraz szczegółowszym donosem na naszą rozrzutną, chciwą, krótkowzroczną i niszczycielską cywilizację. Klimat się nam łamie nad głową, śmieci nas otaczają. Weganie i asceci odmawiają sobie wszystkiego, ale koncerny, mocarstwa i elity konsumpcji nie zamierzają sobie odmawiać niczego. Może jednak powstać chrześcijański front sprzeciwu przeciw takim tendencjom. Potrafimy przeciwstawić się żywiołom – rynku, promocji, seksu, miasta, samochodu. Aby zrobić to skutecznie, potrzebny jest heroizm. Czy ośmielimy się wzywać do heroizmu?
Wiemy, że wzrasta światowa emisja dwutlenku węgla do atmosfery, a szybkość, z jaką następuje ocieplanie się mórz i oceanów, zadziwia nawet pesymistów. Nie można dopuścić do bierności. To byłby haniebny błąd. Niewątpliwie era odbudowy światowego porządku po ataku wirusów przyniesie zmiany. Dziś trzeba wielkiej pracy umysłów, wielkiej mobilizacji serc, wielkiej ofensywy modlitwy, aby w program tych nieuniknionych zmian wprowadzić punkty dotyczące ratowania planety Ziemi. Na pewno trzeba wrócić do zasady: gdzie Bóg jest na swoim miejscu, wszystko jest na swoim miejscu. To skłania do rozumienia ekologii jako czynnika nawrócenia.
Może stać się tak, że słowem „neopogaństwo” będziemy musieli określać nie tyle słabości naszego Kościoła tu i teraz, ile stan duchowości ludzi, którzy zachowują się, jakby rynek był ich religią. Nie są obcy, mieszkają wśród nas. W każdej parafii świeci Eucharystia – światło na nawrócenie pogan, na nawrócenie nasze, na nawrócenie naszych bliźnich – neopogan. Oni, ci mało bywający w kościele, wyrzekający się często pomocy sakramentów – żyją na terenie parafii. Żyją wśród nas, my zaś żyjemy wśród nich. Nie żyjemy wśród potępionych, skazanych na ogień piekielny. To swoi.
Strona 3 z 16