mała ojczyznaSpołeczeństwa, które są odpowiedzialne za zmianę klimatu i nadmierną emisję gazów cieplarnianych cechują „radosna powierzchowność” i „degradacja moralna”. Surowy to wyrok, ale nie widzę możliwości jego podważenia. To smutne, tym bardziej że gdy spojrzeć na dane ekonomiczne – Polska jest wśród krajów, które wysyłają w atmosferę duże, nadmierne, ilości dymów i spalin. Co możemy zrobić z Polską? Co możemy zrobić ze światem? Nic. Ale możemy podjąć działania dla swojego podwórka, powiatu, by się wzajem widzieć i słyszeć. Ludzie, którzy pozdrawiają się na ulicach, robią coś razem, mogą formować wspólną opinię mającą siłę sumienia.

Muszę zacząć od trzech cytatów.

Papież Franciszek w Encyklice Laudato si’:

Przykład Świętej Teresy z Lisieux zachęca nas do praktykowania małej drogi miłości, by nie przegapić okazji do dobrego słowa, uśmiechu, każdego małego gestu, zasiewającego pokój i przyjaźń. Na ekologię składają się również proste codzienne gesty, przełamujące logikę przemocy, wyzysku, egoizmu (LS 230).

Drugi podpowiedziała mi ta sama ekologiczna encyklika:

Musimy ponownie odczuć, że potrzebujemy siebie nawzajem, że jesteśmy odpowiedzialni za innych i za świat. Zbyt długo pozostawaliśmy w stanie degradacji moralnej, drwiąc z etyki, dobroci, uczciwości. Nadeszła chwila, by uznać, że ta radosna powierzchowność na niewiele nam się zdała. (LS 229)

Trzeci cytat wyjmuję z książki Simona Mundy’ego Wyścig po jutro. Książka właśnie ukazała się po polsku.

Społeczeństwa najbardziej zagrożone przez zmianę klimatu – a zarazem najbardziej potrzebujące aktywnej adaptacji – to najczęściej społeczeństwa najmniej odpowiedzialne za emisje.

Jeśli te dwie opinie spróbujemy logicznie zsumować – to taki będzie wynik: społeczeństwa, które są odpowiedzialne za zmianę klimatu, społeczeństwa winne nadmiernej emisji gazów cieplarnianych cechują „radosna powierzchowność” i „degradacja moralna”. Surowy to wyrok, ale nie widzę możliwości jego podważenia. To smutne. Smutne tym bardziej, że gdy spojrzeć na dane ekonomiczne – Polska jest wśród tych krajów, które wysyłają w atmosferę duże, nadmierne, ilości dymów, spalin i innych trucizn.

Nie od wczoraj piszą i mówią o tym ludzie broniący środowiska przed zabrudzeniem, oszpeceniem, ludzie broniący lasów, czystych wód w jeziorach i rzekach, broniący urody krajobrazów i zdrowej żywności. To, co napisałem dotąd, to, co zawierają cytowane opinie, to dla czytelników moich felietonów bardziej powtórka niż odkrycie. Potrzebne mi było jednak takie wprowadzenie, aby mieć śmiałość zaproszenia Czytelniczek i Czytelników na wycieczkę poszukiwawczą w gąszcze pytań związanych z sumieniem.

Zacznijmy od oczywistego stwierdzenia: mówienie o winie społeczeństwa, o odpowiedzialności społeczeństwa nie powinno nam zasłaniać prawdy o tym, że społeczeństwa biedne czy bogate nie mają sumień. Sumienie jest sprawą człowieka, osoby, jest jednostkowe. A podział społeczeństw na biedne i bogate nie powinien nam zasłaniać prawdy, że są ludzie biedni w społeczeństwach uchodzących za bogate i są ludzie bogaci, czasem bajecznie bogaci, w społeczeństwach, w których umiera się z głodu. Pewien zbiór opinii społecznych dotyczących moralności to coś w rodzaju zbiorowego sumienia. A sami wiemy, że w tym zbiorze wiele sprzeczności, wiele opinii kreowanych przez media dla manipulacji rynkowych czy politycznych. Musi być wiele osób o sumieniach prawych i odważnych, aby uformować ekologiczne sumienie społeczności zdolne przynieść pozytywne zmiany.

Skąd mamy sumienie? Zrodził je Boży dar wolności. Biblijna opowieść o początkach i skutkach grzechu powstała wtedy, kiedy Bóg powołał do bytu pierwsze gromady ludzkie. Ewolucja to palce Boga. „Adam” znaczy po hebrajsku ‘człowiek’. Człowiek, ciągle czując na sobie kochające palce Boga, dojrzał wreszcie, mógł w końcu spotkać oblicze Stwórcy, mógł otrzymać prawo wypisane na sercu, prawo sumienia. Wcześniej pojawił się język – i wkrótce okazał się on przydatny, aby nazwać zło – złem, krzywdę – krzywdą. Ci, co jak wcześniej żerowali, polowali, walczyli, płodzili potomstwo – nagle poczuli ciężar sumienia.

Izrael, naród wybrany przez Boga, opisał tę sytuację w przypowieści, która dziś otwiera Biblię. W początkach natchnionej przez Ducha Świętego, a spisanej przez kapłanów księgi Genesis mamy już słowa z dziedziny prawa, jest mowa o zakazie, kłamstwie, wyroku, obietnicy. Odtąd ludzkość miała już zaczątki kultury prawnej i kultury literackiej. Plemiona wiedziały, że trzeba im sędziów i opowiadaczy. Kultura zrodziła się z sumienia i nadal rodzi się z sumienia.

Musimy o tym pamiętać, kiedy wołamy o prawe i odważne sumienia gotowe przemóc „radosną powierzchowność” i „degradację moralną”, gotowe podjąć odpowiedzialność za los wspólnoty i miejsca, w którym owa wspólnota żyje – parafii, powiatu, kraju czy planety. Sumienia nie zrodzą się ani z rynku, ani z partii politycznych, ani z dobrej ustawy czy dobrego przykładu bohaterów telewizyjnego serialu. Rodzina, szkoła, wspólnota religijna potrzebują kultury, aby budzić i kształtować sumienia.

Odwiedził mnie ostatnio znajomy nie widziany dwadzieścia lat. Przestał być specjalistą od informatyki, przedsiębiorcą komputerowym. Został historykiem Górnego Śląska, lokalnym działaczem, przewodnikiem po regionie. Napisał o tej krainie mądrą, erudycyjną i żywą książkę. Rozmawialiśmy o Śląsku, a szczególnie o tym, co dobrego dzieje się tam wśród ludzi i w przyrodzie. Po tej rozmowie doszedłem do wniosku, że małe ojczyzny, miejsca zamknięte, miejsca autonomiczne stwarzają ludziom okazję do tego, aby bardziej czuli się u siebie. Możliwe są takie miejsca, gdzie ludzie lepiej się znają, mają świadomość wspólnej historii, mają w oczach podobne krajobrazy, a w rozmowach lepiej rozumieją wypowiadane słowa. Lepsza komunikacja, więcej prawdy, poczucie losu na podobną nutę nastrojone. I co ważne – wspólne wątki kultury. Co to wszystko daje? Jaka synergia się w tym sumuje?

Najważniejsza. Synergia sumienia. Ludzie, którzy się wzajem widzą i słyszą, którzy pozdrawiają się na ulicach, robią coś razem, mogą formować wspólną opinię mającą siłę sumienia. Mają siłę, która uczy się po swojemu oddzielać ziarno od plew, kreować własnych sędziów i opowiadaczy.

Piotr Wojciechowski