Od dwudziestu pięciu lat pisuję o ekologii w miesięczniku katolickim. Od kilku już lat współpracuję z franciszkańskim portalem internetowym związanym z REFA. Wiem na szczęście, że wiele Pań Czytelniczek czytało mnie w „Liście do Pani” pilnie i oceniało życzliwie. Niewiele wiem o tym, czy czytają mnie w Internecie, jak mnie oceniają. Stawiam sobie jednak pytanie – jak to pisanie o ekologii mnie samego zmieniło? To oczywiste – musiałem się wiele nauczyć, niejedno przeczytać. Musiałem przemyśleć wiele spornych spraw, musiałem się martwić ekologicznymi katastrofami, musiałem się przerażać niejedną prognozą...
W jaskiniach Hiszpanii i Południowej Francji zachowały się najstarsze wizerunki zwierząt – dzieło ludzi z epoki kamiennej. Od tego czasu gatunkowi ludzkiemu towarzyszy działanie polegające na szukaniu sposobu, aby piękno przyrody uchwycić, powtórzyć, utrwalić. Aby w jakimś skrócie zamknąć wielkie siły przyrody i kosmosu. Tymczasem z języka ekologii zostały wyrugowane kategorie piękna i dobra. Myśli i mówi się o stratach, zagrożeniach, szkodliwości. Musi wrócić ekologia, która zachwyca się. Nauka da wtedy narzędzia, a wzruszenie i wiara uruchomią wolę działania...
Punktem wyjścia do rozważań o ekologicznym znaczeniu nazw miejscowych, o ich emocjonalnym walorze stał się „Atlas lądów niebyłych; Największe mity, zmyślenia i pomyłki kartografów”, dzieło Edwarda Brooke-Hitchinga – wydane ostatnio w Polsce. Przy okazji dotykam sprawy subtelnej i mało w nauce docenianej – osobistego stosunku badacza do przedmiotu badań. Czy technolog drewna może pokochać rysunek słoi w dębowej desce? Czy mogą petrografa uwieść mikroskopowe obrazy cienkich płytek granitu? To się zdarza, ale naukowcy nie przyznają się do tego.
Czy „pokój ekologiczny” – stan harmonii i równowagi między człowiekiem a środowiskiem potrzebuje niepokoju, waśni, sporu między ludźmi? A jeśli tak, jaki to ma być styl dysputy, jej duch. Jako przykład polemisty pełnego dobrej woli, przypominam Pawła Zawadzkiego, awanturnika w imię „pokoju ekologicznego”. - pisze Piotr Wojciechowski. Nasz cudowny Papież Franciszek zakrzyknął do młodych w Rio, aby szli na ulice robić raban w sprawie miłości bliźniego i aktualności Ewangelii. Idąc za tym wskazaniem – trzeba robić raban o sprawy ekologiczne. Spór jest potrzebny, milczenie sprzyja zaniedbaniom, apatii i obojętności.
Rośnie stopień uzależnienia dzieci i młodzieży od elektronicznych gadżetów, gier komputerowych, portali społecznościowych, a jakość krążących w tym systemie obrazów i treści spada. Szkody moralne, spustoszenie wychowawcze budzą lęk nauczycieli i rodziców. Czy sposobem na odwrócenie złych tendencji może być wysłuchanie nauki Papieża Franciszka o sprzeciwie wobec „udziału w grze kultury odrzucenia”? - pisze w swoim felietonie Piotr Wojciechowski, prozaik, reżyser i krytyk filmowy. Okazuje się, że w ekologicznej odnowie szkoły mamy wielkiego i mocnego sprzymierzeńca.
Strona 9 z 16